poniedziałek, 31 maja 2010

Pod komendą ks. Krzysztofa - rajtaria litewska 1617-1622


Podążając tropem autoramentu cudzoziemskiego w armiach RON zatrzymamy się tym razem w Inflantach, gdzie w okresie 1617-1618 i 1621-1622 miały miejsce kolejne walki ze Szwedami. Dowodzący wojskami litewskimi hetman polny Krzysztof II Radziwiłł miał (jak zresztą i jego syn, acz o tym kiedy indziej…) wielką słabość do rajtarii, co dobrze widać analizując skład jego armii. Spróbujmy się więc przyjrzeć się nieco liczebności i udziałowi tej formacji w walkach przeciw żołnierzom Gustawa II Adolfa. Co do wyposażenia rajtarii, niestety nie mam dokładniejszych danych niż ogólne informacje które zamieściłem w notce o Chocimiu.

Kiedy latem 1617 roku Szwedzi zaatakowali Inflanty hetman Radziwiłł z wielki trudem – brakowo zarówno pieniędzy jak i listów przypowiednich – zaczął formować armię do odparcia przeciwnika. Jedną z pierwszych sformowanych chorągwi była rajtarska rota Henryka Szmelinga, którą w końcu lipca wysłano do wsparcia garnizonu Rygi. Oddział miał stan etatowy 100 koni, acz nie udało się go osiągnąć, obrońców miasta wsparło ledwie 60 rajtarów. Rota ta poczynała sobie nad wyraz dzielnie, szarpiąc podjazdy sprzymierzonego ze Szwedami starosty Ferensbacha. Zdobyła także (zapewne wsparta zaciężnymi żołnierzami z Rygi) cztery zameczki obsadzane przez wojska przeciwnika, w tym Treiden i Kremonę.

Na początku sierpnia w obozie litewskim miały stać kolejne trzy roty rajtarskie – liczące razem 350 koni – acz nie udało mi się zidentyfikować wszystkich rotmistrzów. Jednym z nich mógł być Kasper Tyzenhauz, który miał dowodzić 100-konną chorągwią (mogła to być także druga rota pod nazwiskiem Szmelinga). Być może drugą rotą była, w teorii rajtarska, to oddział Jana Ulryka Szweryna, który miał list przypowiedni na 100 koni rajtarii, acz z powodu problemów rekrutacyjnych wystawił liczącą tyleż koni chorągiew husarii. Znalazłem także informację o małej – bo liczącej 50 koni 0 chorągwi Mikołaja Korffa (porucznik Henryk Tyzenhauz), nie daje nam to jednak sumy 350 koni, więc być może zamiast chorągwi Szweryna w obozie znalazła się większa (licząca 200 koni), niezidentyfikowana chorągiew rajtarii. Oddziały te brały udział w oczyszczeniu ze Szwedów Kurlandii i walkach (raczej na małą skalę) w Inflantach do zimy 1617 roku.

Plany hetmana (niestety niezrealizowane z wielu przyczyn) zakładały w kampanii 1618 roku wystawienie 600 rajtarów. Dla porównania – armia miała mieć także 2000 husarii, 300 kozaków i 1500 piechurów, co pokazuję wyraźnie, jak ważną formacją była dla Radziwiłła rajtaria. Na dowódców oddziałów rajtarii sugerował Zygmuntowi III Mikołaja Korffa, Wahla i Golejowskiego, wciąż musiały jednak istnieć oddziały walczące w 1617 roku. Dwie roty brały w styczniu-marcu 1618 roku udział w rajdzie Jana Sicińskiego na Estonię. Wyprawa ta jednak, w której udział wzięło ok. 1000 kawalerzystów i dragonów, nie przyniosła jednak żadnych sukcesów. Z końcem marca rota rajtarii rotmistrz Reka pod dowództwem porucznika Bortza (był on porucznikiem z chorągwi Szmelinga) została zaskoczona pod Karkus przez atak szwedzki i rozbita, zapewne już jej nie odtworzono.

Jesienią 1618 roku, na zakończenie kampanii, w obozie pod Burtnikami, gdzie stacjonowała praktycznie cała armia Radziwiłła, znajdujemy dwie roty rajtarskie. Każda z nich liczyła 100 koni, a rotmistrzami byli Szmeling i Ambor. Oddziały te wraz z resztą kawalerii zostały spłacone i zwinięte zimą 1619 roku.

O wiele więcej chorągwi rajtarskich znajdujemy w toku kampanii 1621-1622, kiedy to Gustaw II Adolf z silną armią uderzył na Inflanty i Kurlandię. Szwedzki władca idealnie wybrał czas uderzenia – armie koronna i litewska walczyły przeciw potędze tureckiej pod Chocimiem, hetman Radziwiłł miał pod swoją komendą bardzo skromne siły. Znajdujemy wśród nich roty rajtarskie, zaciągane w Inflantach i Kurlandii – walczyły w podjazdach, ‘po dragońsku’ broniły zamków, brały udział w oblężeniu Mitawy.

W ramach garnizonu Rygi, mężnie odpierającego ataki szwedzkie, weszły dwie zaciężne roty rajtarii – wyposażeni w długą broń palną kawalerzyści idealnie nadawali się do walki w obronie miasta (oczywiście walczyć przyszło im na piechotę, niczym dragonom). Rotmistrzami byli Francuzi – Gabriel de Ceridon (Creydon, Keridon) i Wilhelm de la Barre (de la Bur). Rota Ceridona miała etatowy stan 200 koni, de la Barre miał wedle listu przepowiedniego wystawić ‘od 200 do 400 koni’, podczas gdy oddział nie miał więcej niż 100 koni. Po kapitulacji Rygi Ceridon ze swoją rotą otrzymał prawo przejścia do obozu litewskiego – gdzie w zmniejszonym składzie (ok. 100 koni) chorągiew przesłużyła do sierpnia 1622 roku. De la Barre natomiast przeszedł na służbę szwedzką, gdzie otrzymał patent na kompanię dragonii – jak podejrzewam część spośród jego rajtarów także zaciągnęła się do armii Gustawa II Adolfa.

Od sierpnia 1621 roku w służbie widzimy także liczącą 150 koni chorągiew rajtarii rotmistrza Jana Szwarchoffa (porucznik Teofil Szwarchoff), obsadzającą Dymenunt. Po kapitulacji Rygi rotmistrz Szwarchoff ‘dogadał się’ ze Szwedami i oddał im zamek bez walki, otrzymując prawo do przejścia do obozu szwedzkiego. Postawa oficera wzburzyła hetmana Radziwiłła, który za poddanie Dynemuntu skazał go ‘na gardło’. Wyroku co prawda nie wykonano, ale rota po jednej zaledwie ćwierci służby została zwinięta.

Od lata 1621 roku w służbie znajdujemy także inne roty rajtarskie – 100 koni Jerzego Wrangla (śmiertelnie ranny pod Kropimojzą 28 listopada, zmarł tydzień później) i 150 koni (dotarłem jednak do spisu pocztów wykazującego 152 konie) Mikołaja Korffa (pod kurlandzkim porucznikiem Andrzejem Seyem/Andreasem Szoege). 28 lipca hetman wydał im rozkaz, by do 16 sierpnia pojawiły się w obozie pod Aszkurat. Oddziały te zbierały się jednak bardzo powoli, z powodu trudności w zebraniu ludzi i ekwipunku, co hetman Radziwiłł tłumaczył w liście do króla niepodobna rzecz, aby rajtarskie roty za tak nagłym nastąpieniem nieprzyjacielskim zebrać mieli. Jak widać wystawienie oddziału rajtarii musiało być dosyć wymagającym zadaniem – chociaż tereny Kurlandii czy Inflant dostarczyć mogły odpowiedniego materiału żołnierskiego. Rozkaz zaciągu 50-konnej rotę dotyczyć miał także Kaspra Tyzenhauza, ale wymówił się, tłumacząc że nie otrzymał listu przypowiedniego i w jego imieniu hetman pisał do króla, że rajtarów nie podejmuje się zbierać, chyba piechotę.

Kilkadziesiąt koni rajtarów zaciągnął w Kurlandii Karol Franck – robił to jednak bez królewskiego listu przypowiedniego, jego rota nigdy nie weszła w skład armii litewskiej. W sierpniu 1621 roku samozwańczy rotmistrz na czele grupy rajtarów miał się ‘włóczyć’ pod Żmudzi, co niezmiernie irytowało hetmana Radziwiłła, czekającego na posiłki.

Od października 1621 służy chorągiew Edwarda Sackena (Ewalda Sackena) o etatowym stanie 140 koni. W składzie grupy Gosiewskiego pod Kropimojza, jak się jednak wydaje nie weszła do walki. Hetman nisko sobie cenił ten oddział, określając go jako ‘ladajaki’. W okresie luty-kwiecień 1622 roku oddział (w 66 koni) stanowił garnizon Rymborku, w ostatniej ćwierci przed zwinięciem (które miało miejsce w sierpniu 1622 roku) zaledwie 48 koni.

Hetman Radziwiłł w grudniu 1621 roku pisał do króla że dał Mikołajowi Korffowi list na dawne chorągwie Szwarchoffa (150 koni), Ceridona (tylko 100 z 200 zakładanych) i poległego Wrangla (100 koni), by zatrzymać ich żołnierzy w służbie. Faktycznie od stycznia 1622 roku Korff staje na czele silnego regimentu rajtarii i domaga się żeby go obersztem tytułowano. Jednostka składała się z chorągwi husarii (98 koni pod Bogdanem Holińskim), 159 konnej ‘starej’ roty rajtarii pod Wilhelmem Tyzenhauzem, ‘białej’ roty rajtarskiej Johana Grotthusena (105 koni) i liczącej 106 koni ‘niebieskiej’ roty rajtarii pod Christophem Schlippenbachem. Regiment ten służy do końca kampanii, zwinięty zostaje w grudniu 1622 roku. 20 stycznia Korff dowodził silnym podjazdem, który pod Szmeltynem miał pomścić klęskę pułku lisowczyków i rozbić zgrupowanie szwedzkie Wrangla. Bardzo prawdopodobne jest, że w składzie czaty Korffa wchodziła przynajmniej część jego rajtarii – litewscy rajtarzy bardzo często brali bowiem udział w podjazdach i zagonach. Jedna z kompanii Korffa (acz nie jestem jest w stanie zidentyfikować) została z końcem stycznia wysłana jako część garnizonu Dorpatu.

Jednak na przełomie 1621 i 1622 roku, po trudach kampanii, faktyczne stany jednostek musiały być o wiele, wiele niższe niż zakładany etat. 14 grudnia 1621 roku chorągiew Sakena znajdująca się pod komendą Gosiewskiego (po starciu pod Kropimojzą) miała zaledwie 28 zdrowych żołnierzy z 58 którzy wyruszyli na wyprawę. Chorągiew Wrangla, po śmierci swego rotmistrz, opuściła zgrupowanie i odeszła do obozu głównego. Jak pisał w lutym spod Mitawy hetman Radziwiłł o kondycji swej armii – znaż jawny niedostatek koni, rynsztunków i inszych wojennyh potrzeb!

W okresie maj-lipiec 1622 roku w służbie widzimy liczącą 100 koni rotę Henryka Gildryna (jako garnizon Dorpatu) i 150 konną rotę Olazura. Nie udało mi się jednak znaleźć informacji o ich dalszych losach.

Letnie zaciągi przyniosły znaczny wzrost rajtarii w armii. Pojawiła się 200 konna rota Henryka Szmelinga (porucznik Koszkiel) służąca od czerwca do grudnia 1622 roku i 150 konna (według pracy prof. Henryka Wisnera) chorągiew Karola Seya (lipiec-grudzień 1622 roku). Seya pod koniec sierpnia 1622 roku wyprawiono na czele 3 chorągwi rajtarskich na Litwę by gromić tych co się kupili i swawolne kompanie podnieść chcieli, innymi słowy by zrobić porządek z ex-żołnierzami ze zwiniętych chorągwi.

Regiment Jerzego Krzysztofa Rosena (Rozena) miał etatową wielkość 500 koni (zapewne 5 chorągwi) jednak do służby weszło tylko 300 koni, w chorągwiach samego Rosena i poruczników Filinga i Suchodolskiego – część weszła do służby w lipcu, reszta w sierpniu 1622 roku. Chorągwie poruczników zwinięto już pod koniec sierpnia, więc to zapewne one weszły do służby w lipcu. To właśnie rajtarzy Rosena o mały włos pojedynkowaliby się z rajtarii szwedzkimi, o czym pisałem już w innym miejscu:

http://kadrinazi.blogspot.com/2010/05/pojedynek-na-50-czeka.html

Ostatnią zaciągniętą chorągiew przyprowadził w sierpniu 1622 roku Francuz Samsony (Samosin) – oddział ten służył zaledwie jedną ćwierć i z zaplanowanych 150 koni osiągnął zaledwie 51.

Hetman Radziwiłł miał jednak mieszane zdanie o nowych oddziałach, przede wszystkim w kwestii pieniężnej. W liście do króla Zygmunta III w maju 1622 roku skarżył się, że żołd owych ‘niemieckich’ rot, wyższy niż oddziałów litewskich czy polskich, może doprowadzić do niesnasek w obozie - obawiam się albo wielkiego między nimi zwaśnienia, albo żeby ci dawni służby nie porzucili. Miał także zastrzeżenia do postawy oddziałów w trakcie przemarszów gdzie tak dobrze albo lepiej szarpią włości niż nasi, bo ani na uczciwość, ani na prawo respektują.

W trakcie oblężenie Mitawy i walk ze szwedzką odsieczą rajtaria litewska, przede wszystkim regimenty Korffa i Rosena, walczyły w podjazdach wysyłanych przeciw wojskom Gustawa II Adolfa. Walne starcia z 1 i 3 sierpnia przytacza się często jako przykład, że rajtaria niechętnie szarżowała na szwedzką piechotę, zdając się li i jedynie na szarże husarii. Pozwolę sobie zatrzymać się nieco na opisie owych starć, gdyż z jednej strony pokazuje one morale armii litewskiej w tym okresie, z drugiej unaocznia fakt, że i husaria czasami nie chciała atakować przeciwnika..

Jako pierwsza to właśnie chorągiew husarska – pod Janem (Ulrychem) Szwerinem – odmówiła wykonania rozkazu hetmana, nie chciała żadną miarą tego uczynić, zaczem pleniorem victoriam wydarła z ręku hetmanowi. Z kolei to właśnie kornet rajtarii, dowodzony przez Szmelinga, wykonał nader skuteczny atak, sam jeden w ogień prawie skoczył i nasiekł niemało Szwedów. Hetman nakazał kolejnym dwóm chorągwiom husarii wsparcie rajtarów, ale husarze nie ruszyli się z miejsca – chorągiew pana wojewody połockiego [Janusza Kiszki – K.] i sto koni z pod chorągwi hetmańskiej mogli na drugą stronę skoczyć, ale nie skoczyli, o co hetman gryzł się bardzo na nich.

Rosen wysłał, za pozwoleniem hetmana, trębacza wyzywając Szwedów do walnego starcia wyzywając w pole, jeżeli nie są zk…synami. Jako pierwsze do ataku na szwedzką piechotę (której kilkanaście kompanii miało wejść do walki) ruszyły chorągwie Rosena - hetman z rajtarami sam skoczył, konia pod nim zabito, a towarzystwo jego wszystko go wydało, czyli atak zapewne doszedł do skutku ale też szybko się załamał (wszak musieli się dostać pod ogień szwedzkich muszkieterów, bo hetman stracił konia). Następnie rozkaz ataku dostała (jakże niesubordynowana jak się okazuje) chorągiew husarska Szweryna. Mimo rozkazów i próśb (sic!) ze strony hetmana, husarze nie ruszyli się z miejsca. Następnie Radziwiłł rozkazał atakować rajtarom Szmelinga – tym razem i oni odmówili, odzywali się aby husarze wprzód skoczyli. Dwie kolejne chorągwie husarskie – wspomniana powyżej Kiszki oraz Gosiewskiego – tym razem stanęły na wysokości zadania choć miejsce nie po husarzu było i ich udana szarża zadać miała duże straty Szwedom. Widzimy jednak, że nieochota nie dotyczyła li i jedynie rajtarii, morale bywało niskie i wśród chorągwi husarskich.

Jak się więc wydaje, rajtaria pokazała się z bardzo dobrej strony w toku walk ze Szwedami, pełniąc często trudną i niewdzięczną służbę. Za swoje trudy rajtarzy byli jednak dobrze wynagrodzeni, otrzymując żołd równy husarskiemu, co zresztą niekoniecznie podobało się hetmanowi Radziwiłłowi (że o husarzach czy innych żołnierzach nie wspomnę). Bardzo ciekawy musiał być skład narodowy chorągwi – dowódcami byli z reguły cudzoziemcy (Kurlandczycy, Inflantczycy czy Francuzi), wielu z nich z indygenatem - wśród żołnierzy najwyżej ceniono ‘Niemców’ (z terenów nadbałtyckich jak Kurlandia, Inflanty i Prusy).

piątek, 28 maja 2010

Łyżka dziegciu pod Kłuszynem czyli rzecz o obrazie


Na stronie http://www.hussar.com.pl/galerie-zdjeciowe/bitwa-pod-kluszynem-obraz podziwiać można efekt wspaniałej sesji zdjęciowej w trakcie której ekipa hussar.com.pl miała szansę utrwalić obraz Szymona Boguszewicza ‘Bitwa pod Kłuszynem’. Podziwiam ‘dojścia’ chłopaków i świetną robotę którą zrobili, pozwolę sobie jednak na łyżkę dziegciu w kwestii użycia tego obrazu jako studium armii walczących pod Kłuszynem. Nie ruszam armii Żółkiewskiego ani Moskali, za to o Szwedach, o których mam jako takie pojęcie, skreślę kilka słów. Nie chcę urazić ekipy hussar.com.pl, której cześć i chwała za sesję zdjęciową i udostępnienie fotek na stronie, jednak chciałbym, byśmy zdawali sobie sprawę, jak wiele błędów popełnił Boguszewicz w trakcie malowania obrazu.
Na płótnie widać niestety, że ukończono go wiele lat po stoczeniu bitwy i malarz Szwedów z okresu Kircholmu czy Kłuszyna na oczy nie widział. Piechota szwedzka wygląda jak ta z drugiej połowy wieku - chodzi przede wszystkim o stroje (krój niczym z okresu Karola X Gustawa przynajmniej), razi także jednolitość koloru umundurowania w jednym z regimentów, co jest ewidentnym błędem – nie udało się to wszak nawet za panowania Gustawa II Adolfa, a cóż dopiero za Karola IX. Dziwią czarne kapelusze u wszystkich piechurów – chociaż to może akurat kwestia oświetlenia zdjęć (chociaż te są wysoce profesjonalne, więc wątpię). Kwestia piór przy kapeluszach (strzelcy w oddziale walczącym przy płocie) – dyskusyjne jest, czy mieliby je zwykli strzelcy. Pikinierzy nie mają żadnego uzbrojenia ochronnego, tak pikinierzy jak i strzelcy nie mają hełmów, a był to ekwipunek wymagany – nawet przy brakach w wyposażeniu, część żołnierzy (zwłaszcza pikinierów) powinna uzbrojenie ochronne posiadać. W tym okresie wciąż część piechoty używała zamiast muszkietów lżejszych rotor/bosor, acz artysta namalował tutaj muszkieterów wzorując się zapewne na czasach Karola X Gustawa, więc wizualnie nie boli (chociaż jeżeliby już przedstawiać muszkieterów z armii de la Gardie to powinni mieć forkiety). Szyk piechoty też dosyć dziwnie pokazany - chociaż na dobrą sprawę nie wiemy w na ile zmodyfikowany szyk niderlandzki wystawiali swe oddziały Szwedzi, więc tu można tylko gdybać.


Kawaleria - uzbrojenie i wyposażenie jak spod igły, o czym na pewno marzyli angielscy czy francuscy 'ryttare', acz wiemy z relacji naocznego świadka, że mieli spore braki i posługiwali się także zdobycznym polskim ekwipunkiem. Kawaleria jest zbyt dobrze wyposażona i to jest ewidentny błąd - wszyscy mają hełmy, kirasjerskie zbroje ¾ (niektóre oddziały mają wręcz opancerzone całe nogi) - w tym okresie nieliczne jednostki mogły być tak wyposażone (być może kornety Francuzów i/lub przyboczne kornety generałów de la Gardie i Horna), według zaleceń królewskich żołnierze powinni mieć napierśnik i naplecznik (acz z tym był problem jeszcze w 1625-1626 roku, więc co dopiero mówić o 1610, zwłaszcza po poprzednich kampaniach). Do tego część oddziałów walczyła już pod komenda de la Gardie pod Twerem w 1609 roku, więc ‘zużycie’ ekwipunku musiało swoje robić. Wszyscy jeźdźcy mają także broń palną - znów kwestia dyskusyjna, wszak dosyć długie te ich pukawki (co widać na przykładzie uciekających kornetów)... pal licho jeżeli artysta w ten sposób przedstawił ich pistolety, gorzej jeżeli namalował jakoweś bandolety czy arkebuzy, których kawaleria szwedzka tej doby nie miała w nadmiarze (a już bez wątpienia nie mieli ich wszyscy żołnierze w kornecie)... Strzelają owi gentelmani z jednej ręki, więc może to faktycznie mają być pistolet, acz wygląda to podejrzanie. Niektórzy wyróżniają się kolorowymi płaszczami – być może w ten sposób malarz chciał pokazać oficerów? Znów rzecz dyskusyjna…

Obraz bez wątpienia interesujący, sesja zdjęciowa fenomenalna, jednak historycznego wyglądu armii szwedzkiej spod Kłuszyna bym się z niego nie uczył…

Z koni i szable w dłoń!


Z rzadka spotykamy w źródłach opisy naszej dzielnej jazdy, walczącej na piechotę – co nie powinno dziwić, wszak po to jest się kawalerzystą by gromić przeciwnika z wysokości siodła. Czasami widzimy jednak spieszonych kawalerzystów (i to nawet husarzy) szturmujących fortyfikacje czy walczących w obronnym taborze. Chciałbym jednak dzisiaj zacytować przypadek nietypowy, kiedy to litewscy kozacy zsiedli z koni i pieszo zaatakowali szwedzkich żołnierzy (zapewne piechurów, tak bym to przynajmniej interpretował). Rzecz działa się w listopadzie Roku Pańskiego 1625 nad rzeką Dźwiną – zapewne fatalna pogoda i rozmiękły grunt, w połączeniu z trudnym nadrzecznym terenem, leżały u podstawy takiej a nie innej decyzji Litwinów. Oczywiście (przynajmniej według relacji z naszej strony) wyszli ze starcia zwycięsko.

Co by zbędnie nie przedłużać, podaję fragment z Compendium Diariussu Expeditiej Jego Mci Pana Hetmana Wielkiego Litewskiego do Inflant w roku 1625, lektura bardzo interesująca… [podziękowanie dla Tofika za udostępnienie tekstu!]

Wyprawił JM. Pan hetman na zniesienie tych blok[h]auzów na tamtą stronę Dźwiny, JM. Pana Jana Stanisława Sapiehę marszałka litewskiego W. Ks. Lit. Syna swego, który z JM. Panem referendarzem, bez wozów, komunikiem niezmiernistemi drogiami i błotami stanęli 13 novembris godzina przed dniem, między dwoma blok[h]auzami nieprzyjacielskimi i lubo było blisko otrzeć się o ten blok[h]auz, który był najbliższy Dźwiny, nie postrzegli jednak Szwedowie naszych, aż już dobrze na dzień.
Postrzegłszy naszych, posłali byli ku naszym na podjazd kilkunastu żołdatów, ale im ten podjazd nie powiódł się, bo JM. Pan marszałek [Jan Stanisław Sapieha] rozkazawszy dwa [dwie] płyty a potem most przez rzeką Awiksztę zrobić, zaraz sto piechoty Pana Rakowskiego i dwie chorągwi[e] kozackie wyprawił, na tę tam stronę Awikszty, którzy ten podjazd z blok[h]auzu wysłany pobili, kilku żywcem wzięli. Przeprawił się potem JM. Pan marszałek i JM. Pan referendarz ze swymi pułkami, stanęli pod tym, który był najbliższy Dźwiny blok[h]auzem, do którego kazali z działek strzelać polnych, których ze sobą kilka miał JM. Pan marszałek. Nacierali nasi i blisko podstępowali, ale i oni się dobrze bronili i odstrzeliwali.

14 novembris wziąwszy wiadomość JM. Pan marszałek, że na posiłek i odsiecz temu blok[h]auzowi idzie Szwedów 170, wyprawił przeciw nim dwie chorągwie kozackie Pana Jesmana i Bielewusa. Skoczyli ze strzelbą do Szwedów, ale iż im ta mało szkodziła, bo się i oni dobrze odstrzeliwali, pozsiadawszy z koni, pieszo, ręczną bronią na głowę wszystkich zbili. Kapitana samego, Antonium [Antoniusa] Jurgi Rycha człeka u nich wziętego i w dziełach rycerskich biegłego, także rodzonego brata Christopha Assersona oberstera kokonhauskiego i inszych siedemnastu żywcem przywiedli. Z naszych, Pana Wilczka towarzysza w ten czas zabito i kilkunastu nieszkodliwie postrzelono. Skoro tych więźniów przyprowadzono, posłał jegomość pan marszałek Pana Gadona z Panem Tyzenhausem [Janem Gothardem] do tych, co w blok[h]auzie byli, napominając ich, żeby się poddali, grożąc im, że potem nie będzie folgi, gdy ich dobędą, powiadając im i to, że ci, którzy im na posiłek szli, [są] porażeni i kapitan pojmany.

środa, 26 maja 2010

Przerywnik filmowy - POR ESPAÑA! A MUERTE!!!

Filmów ukazujących wojskowość XVII-wieczną mamy bardzo mało, więc wypadałoby od czasu do czasu wrzucić jakieś video, żeby te nieliczne ocalić od zapomnienia. Hiszpański film 'Alatriste' szczerze mówiąc nieco mnie wynudził, z powodu rozlicznych dłużyzn i wolnego tempa, jednak warto było doczekać końcowych scen, ukazujących francuskie zwycięstwo nad armią hiszpańską pod Rocroi w 1643 roku. Oto skwadron hiszpańskiego Tercio walczy z kirasjerami/żandarmami francuskimi, potem odpiera atak pikinierów, by w końcu ulec przewadze przeciwnika. Wrzuciłem dwa dłuższe fragmenty filmu (w pierwszym bitwa zaczyna się od 1:55), ale serdecznie je polecam.

Gęstą strzelbą - rajtaria pod Chocimiem w 1621 roku


Sporo napisano o udziale husarii, lisowczyków czy Kozaków w czasie ‘wojny chocimskiej’ w 1621 roku. Chciałbym jednak, chociażby w tak skromnej formie jak w krótkim tekście na blogu, przyjrzeć się działaniom formacji którą z reguły traktuje się po macoszemu - mianowicie rajtarii. Samo pojęcie ‘rajtaria’ jest nieco mylące, w źródłach swobodnie przewijają się określenia ‘rajtarów’ i ‘arkabuzerów’, do tego by jeszcze sprawę utrudnić, husarskie chorągwie służące ‘bez drzewek’ (kopii) także określa się mianem rajtarii (mawiano że stają do służby ‘po rajtarsku’). Brak więc danych o uzbrojeniu i wyposażeniu oddziałów, nie możemy niestety zbudować dokładnego wizerunku rot stających pod Chocimiem. Możemy jednak nieco domniemywać – rajtaria miała z reguły parę pistoletów i długą broń palną, przy boku pałasz waloński, być może (acz na jak szeroką skalę?) używane było także uzbrojenie w typie szabli. Nieco trudniej o dokładny opis uzbrojenia ochronnego – nie wiemy na ile rozpowszechnione były kirasjerskie zbroje ¾, a na ile kombinacja napierśnika i naplecznika, w obydwu przypadkach uzupełnione hełmem. W okresie wojny chocimskiej uzbrojenie ochronne powinno być na wyposażeniu wszystkich żołnierzy w danej rocie,

Spójrzmy najpierw na liczebność rajtarii. Znam kilka źródeł, podających nieco różniące się od siebie dane, poniżej cytuje trzy z nich, liczba koni to oczywiście stan etatowy, faktyczna liczebność była niższa.

Regestr wszystkiego wojska polskiego tureckiej pod Chocimiem ekspedycji w roku 1621 podaje liczbę rajtarów albo arkebuzerów 2701 koni w 15 jednostkach – z dużą dozą pewności można przyjąć, że nie wszystkie spośród tych jednostek stawiły się w obozie chocimskim:

J.M.P. Wróblewski – koni 100
J.M.P. Ferensbach – koni 100
J.M.P. Ryszkowski – koni 200
J.M.P. poznański woluntariuszów – koni 100
J.M.P. Konarzewski – koni 150
J.M.P. Zaleski – koni 100
J.M.P. Szemet – koni 150
J.M.P. Klebek – koni 200
J.M.P. starosta uświacki – koni 200
J.M.P. Szmeling – koni 200
J.M.P. Porębski – koni 100
z królewiczem przyszło J.M.P. Wajera wojewody chełmińskiego – koni 671
J.M.P. Zamoyskiego, wojewody kijowskiego francuzów – koni 100
J.M.P. starosty hyperbolskiego – koni 180
J.M.P. Zbigniewa Gorayskiego swym kosztem – koni 150

Komput wojska polskiego na pierwszą ekspedycję pod komendą J. K. Chodkiewicza wykazuje 2160 koni w 10 jednostkach rajtarii, przyjmuje się, że jest to najdokładniejsza liczba.

Jeszcze inne dane, o tyle ciekawe że podane z rozdzieleniem na pułki do których przydzielono rajtarów, znajdujemy w Ordynacyi pułkow polskich na ekspedycję wołoską przeciwko cesarzowi tureckiemu Osmanowi, osobą są będącemu pod Chocimem roku 1621, mającemu wojska 700000.

W pułku Władysława Królewicza Jmci. – koni 1060

- Jmć. p. Tomasza Zamojskiego, wojewody kijowskiego – koni 200

- Jmć. p. Jana Wajera wojewody chełmińskiego – koni 700

- Jmć. p. Ernesta Denhofa – koni 160

W pułku jmć. p. Jana Karola Chodkiewicza hetmana wielkiego litewskiego – koni 200

- p. Klebeka – koni 200

W pułku jmć. p. Mikołaja Zenowicza kasztelana połockiego – koni 150

- p. Siemiota – koni 150

W pułku jmć. p. Aleksandra Sapiehy starosty orszańskiego – koni 400

- jmć. p. And. Sapiehy – koni 200

- p. Smoliny – koni 200

Potem przyszli do obozu 300 koni rajtarii pana Krajzera.

Spis ten daje nam więc tylko 8 jednostek, o łącznej liczbie 2110 koni, jednak relacje które będę cytował poniżej wspominają jednostki z ‘Rejestru..’, których nie ma w ‘Ordynacyi…’

Nie mam co prawda dostępu do wszystkich źródeł – zwłaszcza do tak interesującej listy, jaką podał Radosław Sikora w swoim artykule o bitwie:

http://www.radoslawsikora.republika.pl/materialy/Chocim1621/Chocim1621.pdf

jednak spróbuję co nieco napisać, w oparciu o materiały mi dostępne, o udziale rajtarów w walkach. Możemy założyć, że rajtaria walczyła zarówno konno jak i spieszona – do tej drugiej roli predysponowało ją wyposażenie w długą broń palną, zresztą nie byłby to ani pierwszy ani ostatni taki przypadek w armiach RON. Poniżej kilka wyjątków z opisów uczestników kampanii.

Jan Ostroróg, wojewoda poznański (dodajmy – nie brał udziału w walkach) w swym dzienniku wspomina rajtarów (o których pisze ‘arkebuzerzy’):

- w walkach 2 września roty rajtarskie wzięły udział w zaciętych walkach z Turkami, gdzie dwaj arkabuzerscy pachołkowie zabici

- 4 września, gdy hetman Chodkiewicz wysłał posiłki dla mocno naciskanych Kozaków, razem z jazdą kozacką poszły roty rajtarskie. Wraz z Kozakami odparli atak turecki – nieprzyjaciela z placu znieśli, i aż w obóz gonili

- w słynnej szarży husarskiej, która miała miejsce 7 września, trzy chorągwie husarskie zostały wsparte rajtarami Rudominy [co ciekawe, Ordynacya pułków.. wymienia rotę Jana Rudominy jako husarską w pułku Zenowicza – oznaczać by to mogło, że była to chorągiew arkebuzerii, zaliczana do husarii lub co bardziej prawdopodobne – chorągiew husarska służąca ‘bez drzewek’ czyli jak to mawiano ‘po rajtarsku’], którzy gęstą strzelbą pomogli husarzom przełamać Turków. Dokładnej analizy tegoż starcia w oparciu o rozliczne źródła dokonał Radosław Sikora w swojej książce Na skrzydłach husarii – odsyłam Czytelników do lektury, kudy mi tam pisać o husarii przy Radku!

- 24 września arkabuzerzy Kiejcza (nie jestem w stanie zidentyfikować tego oficera) i dwie chorągwie kozackie zadały duże straty zagonowi tatarskiemu, uwalniając wiele jasyru. W roku walki dowódca arkebuzerów został ranny

Prokop Zbigniewski także poświęcił kilka słów rajtarii w swym dzienniku wyprawy:

- w walkach 2 września rajtaria miała ponieść spore straty w koniach – koni niemieckich z dział nastrzelano – a chorągiew Klebeka miała mieć dwóch zabitych i dwóch rannych towarzyszy [co znów sugeruje nam nader specyficzny sposób zaciągu naszej rajtarii]

- chorągiew Rudominy (‘rajtarska’ husaria) w szarżach 7 września miała utracić aż 8 zabitych towarzyszy, a rotmistrz został ranny w rękę

Podczaszy koronny Stanisław Lubomirski w swym diariuszu uzupełnia poprzednie informacje, podając także przykład spieszonych rajtarów:

- straty chorągwi Klebeka 2 września to trzech utraconych towarzyszy (być może jeden z rannych, wspomnianych przez Zbigniewskiego, zmarł?)

- 28 września spieszony kornet rajtarii Zamoyskiego walczy w blokhauzie wysuniętym przed obóz wojsk polsko-litewsko-kozackich – turecki atak na tą pozycję został krwawo odparty przez obrońców.

W diariuszu Jakuba Sobieskiego znajdujemy informacje:

- w walkach 2 września gdy pułki jazdy wyszły na spotkanie Turków nie mogło tam zabraknąć i rajtarii, przykładowo rota Farensbacha miała wspierać pułk podkomorzego bełskiego. Sobieski identyfikuje przynajmniej trzy roty które wsparły Kozaków – Klebeka, Siemiota i Ryszkowskiego [znajdujemy jego chorągiew w ‘Rejestrze…’]. Źródło to potwierdza zranienie rotmistrza Klebeka i duże straty wśród koni rajtarskich – nastrzelano i nabito koni w rotach rajtarskich.

- 3 września miał od kuli armatniej zginąć rotmistrz rajtarski Oporowski – wydaje się jednak, że miała tu miejsce pomyłka w identyfikacji, gdyż ‘Rejestr…’ podaje podobnie brzmiące nazwisko (Odarowski) jako rotmistrza kozackiego

- 4 września jako wsparcie dla Kozaków wysłano lisowczyków i kilka chorągwi rajtarskich

- straty ‘rajtarskiej’ chorągwi Rudominy określane są tutaj na dziewięciu zabitych

- w walkach 9 września miały wziąć udział przynajmniej cztery roty rajtarskie – Ferensbacha, Wróblewskiego i dwie niezidentyfikowane, określone tylko jako rajtarskie niemieckie

- wspomniany przez Lubomirskiego kornet rajtarii Zamoyskiego walczący w blokhauzie 28 września jest to nazwany chorągwią Francuzów

Nie są to może zbyt dokładne czy odkrywcze informacje, pokazują jednak wkład rajtarii w powstrzymanie Turków. Wskazują także na fakt, że formacja ta miała swoje zastosowanie nawet przy znakomitej kawalerii koronnej i litewskiej, stanowiąc przydatne uzupełnienie.

Jeżeli ten tekst spotka się z zainteresowaniem, w planach miałbym opis udziału rajtarii w innych kampaniach – jakże często formacja ta była w cieniu husarii czy nawet jazdy kozackiej/pancernej. Wydaje mi się jednak, że warto przyjrzeć się naszym rajtarom w toku XVII-wiecznych wojen, wszak nierzadko mieli oni ważny wkład w słynne zwycięstwa.

niedziela, 23 maja 2010

Semper Fi pod Oliwą


Dzięki uprzejmości Maxgalla (pozdrawiam serdecznie!) garść informacji o koronnych ‘marines’ czyli piechocie cudzoziemskiej walczącej w bitwie morskiej pod Oliwą (czy też ‘bitwie na redzie gdańskiej’ jak owo starcie nazywają Szwedzi - Slaget på Danzigs redd), stoczonej 18 (28) listopada 1627 roku.
Na pokładzie 10 polskich okrętów zaokrętowano następujące ilości piechoty:
Wodnik 80
Król Dawid 100
Arka Noego 70
Biały Lew 80
Płomień – 80
Razem daję nam to niezwykle wysoką liczbę 770 piechurów. Nieprzypadkowo napisałem ‘niezwykle wysoką’ – po pierwsze okręty zabrały do spodziewanej bitwy większe niż zazwyczaj kontyngenty żołnierskie, po drugie etatowy stan piechoty cudzoziemskiej w armii koronnej to w tym czasie 4942 porcje. Przy o wiele niższych stanach rzeczywistych liczba 770 żołnierzy wysłanych do operacji na okrętach stanowiła poważny odsetek piechoty spod komendy hetmana Koniecpolskiego, z tymże były to jednostki od pewnego czasu służące już w obronie wybrzeża (czy to jako garnizon Pucka czy też stacjonując w okolicy Gdańska).
Dzięki Diarium Commissionis Regiae.... [kłaniam się Maxgallu!] możemy jednak zidentyfikować które jednostki walczyły pod Oliwą, mamy także dane o ich liczebności. Co do dwóch spośród owych jednostek mam jednak pewne problemy w znalezieniu dokładnych informacji.
W bitwie wzięły udział następujące oddziały:
- kompania kapitana Johanna Storcha zu Barcksdorff – 100 żołnierzy – Storch dowodził całością piechoty, zginął w toku bitwy
- rota (regiment) podpułkownika (w dokumentach jako Obersten Leutnant) Wilhelma Appelmana – 210 żołnierzy – jednostką w zastępstwie chorego Appelmana dowodził jego porucznik. Rota ta istniała od 1626 roku, brała udział w zdobyciu Pucka w 1627 roku.
- kompania kapitana Jacoba Murreya (Murraya) – 120 żołnierzy
- rota majora (w tekście nosi rangę Oberster Wachtmeistern) Ernesta Fittinghofa – 200 żołnierzy. Rota istniała od 1626 roku, walczyła pod Gniewiem w tymże roku, w 1627 roku widzimy ją w walkach pod Puckiem.
- kompania kapitana Thomasa du Pless (du Plessis/Duplesis) - 80 żołnierzy. Jednostka w służbie od 1626 roku, brała udział w zdobyciu Pucka w 1627 roku.
- kompania kapitana Balthasara Rotsteina – 60 żołnierzy. Jednostka w służbie od 1626 roku.
Pozostają więc dwie kompanie co do których ‘pochodzenia’ nie jestem pewien - Storcha i Murraya. Raczej nie były to oddziały gdańskie (mimo że Storcha jedno ze źródeł nazywa ‘gdańskim admirałem’) - fakt, że stacjonowały na garnizonie w Pucku pod komendą Lanckorońskiego raczej to wyklucza. Kompania Storcha jest wymieniona pod nazwiskiem kapitana w czasie oblężenia Pucka (acz nie ma tam osobnej kompanii Murraya). Wiemy że na garnizonie Pucka po jego zdobyciu zostały dwie lub trzy kompanie piechoty cudzoziemskiej (chociaż spotkałem się ze znacznie przesadzonym źródłem, informującym o 1000 piechurów na garnizonie!), w tym jedna z roty G. Denhoffa. Być może, że kompanie Storcha i Murraya pochodzą (odpowiednio) z rot Denhoffa i Astona (posługuję się tu 'kluczem narodowościowym' oficerów, więc jest to nader wątła teza) - jako że stacjonowały w Pucku oszczędzono im blamażu pod Kiezmarkiem, więc nie uległy zniszczeniu jak reszta rot. Jest jednak oczywiście możliwe, że były to samodzielne roty, których nie uwzględnił prof. Jan Wimmer w swoim zestawieniu dotyczącym armii koronnej w tym okresie.

sobota, 22 maja 2010

Tytułem go Zygmunt, tytułem...


Tym razem, nieco dla odmiany, zamiast wojowania na polach bitwy słów kilka o równie zaciętej wojny – na tytuły. Szwedzcy władcy z dynastii Wazów zwykli się tytułować ‘z bożej łaski królem Szwedów, Gotów i Wenedów’. Po szwedzku brzmiało to med Guds Nåde Sveriges, Götes och Vendes Konung, a o wiele częściej spotykana wersja łacińska to Dei Gratia Suecorum, Gothorum et Vandalorum Rex [czasami zamiast Suecorum mamy słowo Svonium lub Sveonum]. Detronizacja Zygmunta III przez Riksdag w 1599 roku dała jednak podstawę do nietypowej sytuacji. Otóż panujący w RON Zygmunt wciąż posługiwał się szwedzkim królewskim tytułem (wszak tak on jak i jego synowie nie uznawali aktu detronizacji), jednak nie zasiadał na tronie w Sztokholmie. Z drugiej strony nowy władca Szwecji – Karol ks. Sudermański – przez pewien czas nie posunął się do założenia na głowę korony, ergo nie miał podstaw do tytułu. Wszystko zmieniło się w roku 1604, kiedy to w lutym Riksdag nie tylko wybrał ks. Karola na króla, ale i ustalił nowy porządek dziedziczenia tronu w Szwecji. Karol IX (bo takie miano przybrał nowy władca) zaczął się więc posługiwać Dei Gratia Suecorum, Gothorum et Vandalorum Rex, a po jego śmierci i Gustaw II Adolf, syn który zastąpił go na tronie, nie omieszkał używać chwytliwego sloganu. Do podstawowej ‘wersji’ dodawano czasem takie smaczki jak Wielki Książę Finlandii czy Pan Estonii i Inflant, w miarę podbojów szwedzkich lista ulegała wydłużeniu. Jednak najczęściej owe dodatki za Suecorum, Gothorum et Vandalorum kwitowano w listach zdawkowym etc.

Tymczasem Zygmunt III mógł pochwalić się niezwykle budującą listą tytułów. Pełna łacińska wersja, którą spotkać możemy w dokumentach, wymienia rozliczne ziemie Korony, Litwę, a także dodaje dziedziczny tytuł władców szwedzkich - Sigismundus Tertius Dei gratia rex Poloniae ac designatus Suecorum Gottorum, Vandalorumque, magnus dux Lithuaniae, nec non terrarum Cracouiae, Sandomiriae, Syradiae, Lanciciae, Cviauiae, Russiae, Prussiae, Masouiae, Samogitiae, Liuoniae, Kiiouiae, Volhiniae, Podlachiae atque Culmensis, Elbingensis ac Pomeraniae. Oczywiście spotykamy się i z wersją skróconą, acz (co ważne) dziedziczność władzy w Szwecji jest i tu podkreślana - Sigismundus Tertius Dei gratia rex Poloniae, magnus dux Lithuaniae, Russiae, Prussiae, Masouiae, Samogitiae, Liuoniae que etc. nec non Suecorum, Gothorum, Vandalorumque haereditarius rex. Tą drugą odmianę (także w wersji polskiej) spotykamy np. na listach przepowiednich - Zygmunt III, z bożej łaski król polski, wielkie książe litewskie, ruskie, pruskie, mazowieckie, żmudzkie, inflantskie, a szwedzki, gottski, wandalski dziedziczny król.

Jak więc wyglądała wojna na tytuły? Otóż Polacy i Litwini tak Karola jak i Gustawa uparcie zwali książęciem Sudermańskim, odmawiając im tytułów królewskich. Można sobie tylko wyobrazić, jak musiało to irytować szwedzkich władców, zwłaszcza znanego z wybuchowego charakteru Karola IX. Poniżej kilka przykładów, kiedy to Szwedzi dostawali takiego prztyczka w nos…

- sierpień 1605 roku, szwedzki korpus generała Mansfelda podchodzi pod Dynemunt. Na wezwanie do kapitulacji imieniem najjaśniejszego Karola, króla szwedzkiego odpowiada Gabriel Białłozor, starosta nowomłyński dowodzący obroną. Jego respons do Mansfelda miał zawierać słowa obyczajem waszym dosyć zuchwale mnie i żołnierzom moim rozkazujesz, ażebym zamek Dynemunt tobie, Karola Sudermańskiego książęcia (którego ty królem szwedzkim omylnie nazywasz)…

- przed bitwą pod Kircholmem w tymże 1605 roku szwedzki podjazd pochwycił litewskiego towarzysza husarskiego Krajewskiego. Przesłuchiwany przez króla i grupę wyższych oficerów, husarz miał zwracać się do Karola IX per ‘najjaśniejszy książę’ , co raczej nie poprawiło nastroju Szweda w przededniu bitwy (i być może przypieczętowało tragiczny los Krajewskiego…)

- wyjątki z kilku tytułów z epoki:

Nowiny z Inflant o sczęslivvey porazce, ktora sie stała nad Karolusem ksiazęciem sudermanskim przez ... Iana Karola Chotkievvicza nayvvyzszego hetmana W.X.L. dnia 27 Septemb. vv dzien s. Stanislavva roku 1605

Diariusz Woyny Pruskiey w Roku 1626 przeciw Gustawowi Xiązeciu Szwedzkiemu Sudermaskie

Rosprawa Jaśnie Wielmożnego Pana J.Mści P. Stanisława z Koniecpola Koniecpolskiego, Wojewody Sendomirskiego, Hetmana Koronnego, etc. Etc. Z Woyskiem Xiążęcia Sudermaoskiego Gustawa pod Amerstynem w R.P. 1627, d.17kwietnia