czwartek, 10 czerwca 2010

Kto tedy chciał do bramy z petardą...


W artykule Andrzeja A. Majewskiego, Liczebność polowej armii polsko-litewsko-kozackiej podczas wyprawy moskiewskiej królewicza Władysława w latach 1617-1618 [zamieszczonym w Studiach i Materiałach do Historii Wojskowości, t. XLV ] znajdujemy opis i liczebność grup uderzeniowych wojsk Władysława biorących udział w nocnym szturmie na Moskwę (10/11 października 1618 roku). Rzecz jest bardzo interesująca, gdyż we wnikliwy sposób oddaje skład atakujących oddziałów, możemy dzięki niej także prześledzić zaplanowaną taktykę szturmu. W niniejszym wpisie, w oparciu o pracę p. Majewskiego, spróbuję się nieco przyjrzeć szturmującym wojskom, gdyż rzadko mamy do czynienia z tak dokładnym opisem.

Atakujących podzielono na dwie kolumny, jedna miała zaatakować Bramę Arbacką, druga zaś Bramę Twerską.

Atak na Bramę Arbacką (Karwacką)

Jako pierwsi do ataku ruszyło ok. 400 węgierskich hajduków – była to nadworna rota samego królewicza Władysława pod dowództwem rotmistrza Bartłomieja Nowodworskiego, kawalera maltańskiego (jednak nie prowadził on hajduków – patrz niżej). Uzbrojenie w siekiery mieli wyrąbać ostrokół, który blokował dojście do samej bramy. Osłonę ogniem miało im dać ok. 200 muszkieterów z niemieckich rot pieszych Jacoba (Jakuba) Butlera i Begla

Za nimi posuwała się specyficzna ‘grupa szturmowa’ - 20 muszkieterów z petardami którymi miano wysadzić bramę i 20 muszkieterów z madrylem (słup z liną i bloczkiem, za pomocą którego podsuwano petardę pod bramę). Z nimi maszerował sam rotmistrz Nowodworski (który miał odpalić petardy) z wybraną grupą 50 spieszonych towarzyszy husarskich z chorągwi Jana Karola Chodkiewicza, Jakuba Sobieskiego i Mikołaja Kossakowskiego. Nowodworskiemu miało towarzyszyć kilku dworzan królewicza – w tym Jakub Sobieski i Jerzy Ossoliński

Oddział ten ubezpieczany był przez kolejną grupę ‘wsparcia ogniowego’ - rotę niemieckiej piechoty Piotra Learmonta (Lermunta) i spieszonych dragonów Seja – razem ok. 200 ludzi

Atak zamykały dwie roty rajtarskie – liczące 150 koni każda chorągwie Gaden i Sobieszczańskiego – a także silny (ponad 1000 ludzi) pułk lisowczyków Stanisława Czaplińskiego. W przypadku zdobycia bramy dwie pierwsze grupy miały obsadzić wyłom i zaatakować mury, podczas gdy muszkieterzy Learmonta, dragoni Seja i jazda mieli wedrzeć się do miasta.

Atak na Bramę Twerską

I ta kolumna prowadzona była przez żołnierzy z siekierami - 120 węgierskich hajduków Feliksa Niewiaromskiego i dwie roty polskiej piechoty czyli chorągiew Lwa Sapiehy (50 ‘drabów’) i Przyłuskiego (180 ‘drabów’). Wsparcie ogniowe zapewniali niemieccy muszkieterowie Wilhelma Appelmanna – 180 żołnierzy.

20 muszkieterów niosło petardy, kolejna 20 niosła madryl. Grupa z peterdami była wsparta przez ok. 80 spieszonych husarzy – Paweł Leśniowolski, starosta zatorski, miał tu pod komendą towarzyszy ze swojej chorągwi i rot z pułku Marcina Kazanowskiego.

Ogniem miało ich wesprzeć ok. 100 Szkotów Fullera i ok. 130 Niemców Brenna.

Za nimi Piotr Konaszewicz Sahajdaczny miał prowadzić aż 10 000 spieszonych Kozaków (być może jest to liczba zawyżona?).

Atak zamykało 600 rajtarów, podzielonych na 6 100-konnych rot – Aderkasa, Klebeka, Henryka von Rosena, Potemkina, Platemberga i Sokołowskiego. Rajtarzy wraz z Kozakami mieli, po zdobyciu bramy i murów przez piechotę, wedrzeć się do miasta.

Jak więc widzimy, atak zaplanowany był według najlepszych doświadczeń hiszpańskich czy niderlandzkich. Atak prowadziły silne grupy szturmowe, które miały wspierać się ogniem muszkietów i rusznic, otwierając drogę do wysadzenia petardami bram. Po wykonaniu wyłomu pozostała piechota i jazda - lekka w postaci lisowczyków i dobrze uzbrojona w broń palną czyli rajtarzy – miała utorować sobie drogę po ulicach miasta (identyczny manewr zastosowały wojska cesarskie przy zdobyciu protestanckiego Magdeburga w 1631 roku).

Niestety atak nie zakończył się sukcesem. Za pomocą petardy udało się wysadzić wejście do ostróżka moskiewskiego blokującego Bramę Arbacką (Karwacką) – atakujący wdarli się tam i wycięli moskiewskich obrońców. Nie udało się jednak za pomocą drugiej petardy wysadzić samej bramy, rotmistrz Nowodworski został ciężko ranny w prawe ramię. Przez całą noc toczono walkę ogniową z Moskalami broniącymi mury – bez większego skutku. Nie udało się także wysadzić Bramy Twerskiej. Gdy polscy piechurzy próbowali po drabinach dostać się na mury, okazało się, że tutaj zawiodło planowanie, gdyż drabiny były zbyt krótkie. Atakujący Polacy mieli stracić w nieudanym szturmie (według własnej relacji) ok. 50 zabitych i ponad 100 rannych (według źródeł moskiewskich Polacy mieli mieć aż 2000 zabitych!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz