piątek, 22 października 2010

Poswol 1625 rok - jak to husaria (z pomocą propagandy) się z kirasjerami biła

Dzisiaj będzie o jednym z nader zagadkowych starć z Inflant – zagadkowych pod tym względem, że znamy zaledwie jeden opis tej potyczki, do tego (przynajmniej według mnie) mocno zabarwiony propagandą. By móc się jednak zastanowić nad problemami związanymi z tą potyczką, zacznę od jakże barwnego opisu z Compendium dwunastoniedzielnych prac Imci Księcia Hetmana Polnego i wojska z nim służącego przeciw Gustawowi Księciu Sudermańskiemu:
 Bowsk wziąwszy, czynił Gustaw wybór między rajtarami swymi, kogoby do Litwy dla języka wysłać. Padł ten los na porucznika chorągwie jego dwornej, którą Leibfahne zową, bo o nim i o jego męstwie nad insze był wielce przekonany, gdyż od czternastu lat posług jego zażywał. Porucznik gdy ukazował jak niebezpieczną ta czata jego być miała, przymówkę wielką od Gustawa odniósł; czem niemal do desperacyi poruszony gotował się, i przy kompanii Gustawowej, od której tylko trzydzieści koni w obozie zostało było, i z różnych chorągwi co najprzedniejszego rajtara za dozwoleniem Gustawowym wybrawszy, poszedł z nimi za granicę czatą. Książkę pan hetman wziął zaraz po nim szlak, i ze dwiema chorągwiam usarzów (…) w polu pod Poswolem, dnia 29 septembra [29 września 1625 roku] wszystkę onę czatę zbił. Tak się dobrze ci rajtarowie stawili, że starzy Katonowie nasi którzy w dawnych inflantskich ekspedycjach bywali, podobnej rezolucyi i męstwa nie pomną. Porucznik sam żyw w ręce przyszedł, przy nim korporalów dwóch, czterdziestu trzech innych rajtarów, każdego z raną albo szwankiem jakim pojmano; insi na placu legli, tak iż tylko jeden z porażki tej posłaniec do Gustawa się wrócił. Lecz i tego z wielkiego gniewu, że mu nie umiał o niczem dać sprawy (bo przed potyczką uciekł), dał okować. Ta klęska tak ludziom nieprzyjacielskim, mianowicie rajtarom, serce odjęła, że już potem nasi pod obóz szwedzki, impune nieraz podpadali i więźniów żywcem brali.
[w dalszej części mamy jeszcze interesujący opis jak towarzyszący w tym starciu hetmanowi mnich franciszkański pałaszem tak rajtara żegnać począł, że mu prawą rękę z uchem aż do gardziela odwalił – niezwykle waleczny zakonnik…]
Co my więc tu mamy? Hetman Radziwiłł na czele dwóch rot husarskich masakruje szwedzką czatę, złożoną z wyboru rajtarów z różnych jednostek. Zaledwie jeden Szwed ucieka do własnego obozu, 46 wpada do niewoli, pozostali giną. A teraz do rzeczy… Najważniejsza kwestia – nie neguję samego wydarzenia, na pewno Litwini pokonali grupę szwedzkiej kawalerii tego dnia, zadając jej poważne straty. Jest jednak kilka rzeczy, na które chciałbym zwrócić uwagę jako na dyskusyjne.
Początkowa część relacji daje nam obraz ze szwedzkiego obozu, wspominając że część podjazdu miała stanowić Liebfahne dowodzona przez doświadczonego porucznika. To jest już nieco mylące – ową jednostką jest tzw. przyboczna kompania jazdy Gustawa II Adolfa, czyli Livfanan (albo z niemiecka Liebfahna właśnie). Tyle tylko, że nie dowodził nią porucznik, a rotmistrz Jurgen Aderkas. Porucznikiem, który bez wątpienia brał udział w starciu pod Poswolem był Wädwik Moess, oficer ten dostał się do niewoli litewskiej. Bardzo dziwna jest też informacja, że oddział ten miał mieć zaledwie 30 koni w obozie. Popis tej kompanii z sierpnia 1625 roku [thanks to Daniel Staberg for sharing that muster roll!] podaje liczbę 109 żołnierzy (+10 ‘ślepych porcji’ czyli łącznie 119 koni). Kolejny popis – z października tegoż roku – wykazuje już zmniejszony stan, 66 żołnierzy (+ 10 ‘ślepych porcji’ czyli łącznie 76 koni), wskazując także straty poniesione w sierpniu (najprawdopodobniej gros z nich właśnie pod Poswolem). Ubytki te to 21 zabitych, a także 22 wziętych do niewoli (porucznik Moess, dwóch kaprali, dwóch trębaczy, 17 żołnierzy). Zaskakujący jest fakt, że litewska relacja nie podaje nazwiska porucznika – to nietypowe, gdyż normalnie w przypadku podobnych opisów dowiadujemy się nazwiska zabitego/pochwyconego szwedzkiego oficera. Luka w informacjach autora Comemndium…? Niemniej jednak wiemy już jakie straty poniosła owa kompania, chociaż porównując z liczbą jeńców wedle litewskiej relacji, zapodziało się nam gdzieś 26 szwedzkich żołnierzy.
To prowadzi nas do kolejnego fragmentu relacji, który wyraźnie zbija mnie z tropu - i z różnych chorągwi co najprzedniejszego rajtara za dozwoleniem Gustawowym wybrawszy. Nie jest to praktyka, z którą spotkałbym się w przypadku działań armii szwedzkiej. Nie wydzielano grupy (np. kapralstwa) z danej kompanii by wesprzeć inną w danej misji, zamiast tego wysyłano po prostu wszystkich zdolnych do działań żołnierzy danej kompanii, przez co w źródłach zapisywano jako udział kompanii jako takiej. Wydaje mi się, że litewski kronikarz (kimkolwiek był) zastosował tu raczej figurę stylistyczną w oparciu o praktykę stosowaną czasami w naszych armiach, gdy chorągiew uczestnicząca w podjeździe/czacie mogła być wsparta ochotniczym towarzystwem z innych chorągwi. Jako że w szwedzkich źródłach brakuje dokładniejszych wzmianek na temat Poswola, wskazówki na temat składu szwedzkiego podjazdu możemy szukać na dalszych kartach Comendium… gdzie znajduje się wzmianka I tak tą czatą zgubił co najprzedniejsze chorągwie swoje, jednę co nad nią był Aderkas, a drugą Wesslową. Aderkasa już zidentyfikowaliśmy jako dowódcę Livfany, z kolei ów Wessel to Georg Gustav Wetzel, rotmistrz jednej z najemnych kompanii kirasjerów. Oddział ten latem 1625 roku (na początku kampanii) liczył 160 koni, nie znam jednak jej dalszych losów – przynajmniej na razie…
Taki skład podjazdu wydawałby się całkiem logiczny  - dwie kompanie kirasjerów, wszak często w Inflantach widzimy takie jednostki jako straż przednią szwedzkich zgrupowań. Co prawda byłbym daleki od określenia ich najprzedniejszymi rajtarami, określenie ‘najlepiej wyposażonymi’ byłoby o wiele dokładniejsze. Królewska Livfana nie była wszak specjalnie wybijającą się jednostką, jej historia dowodzi że oddział ten potrafił walecznie stawiać czoła Litwinom, ale słabo się to dla jego żołnierzy kończyło (Kropimojza w 1621 roku, Poswol w 1625 roku). Pod Walmozją w ogóle nie wszedł do walki, stojąc w odwodzie armii szwedzkiej. Kompania nie towarzyszyła też królowi w Prusach, kiedy wylądował on tam w 1626 roku  - przez całą wojną pozostała w Inflantach, w pewnym momencie tracąc nawet honorowy tytuł Livfana, który przeszedł na inną kompanię kirasjerów (rotmistrz von Oppela), walczącą przeciw siłom koronnym. Musimy sobie uświadomić, że przyboczna kompania kawalerii nie należała nawet to gwardii nadwornej (tak jak np. drabanci), była to jednostka liniowa złożona z najemnych żołnierzy (niemieckojęzycznych). Podobnego typu kompanie mieli praktycznie wszyscy wyżsi oficerowie armii szwedzkiej – najczęściej były to właśnie jednostki kirasjerów (stąd też wyższy żołd w takich oddziałach, jak wspomniano w Compendium…) podkreślając status danego oficera.
Zwróćmy teraz uwagę na kwestię strat – jeńcom już się przyjrzeliśmy, część z nich pochodziła więc z kompanii Aderkasa (włącznie z jego porucznikiem), reszta mogła być z kompanii Wetzela (i/lub innych, niezidentyfikowanych oddziałów które mogły brać udział w starciu). Co ciekawe i bardzo znaczące, relacje nie przynosi nam informacji o zdobyciu szwedzkich sztandarów. Wiemy że chorążego kompanii Aderkasa – Jorana Gyllenstierny – nie było wśród wziętych do niewoli czy poszkodowanych pod Poswolem, figuruje bowiem na liście popisowej z października. Zaskakujące jest dla mnie, że w obliczu tak znaczącego zwycięstwa litewskiego, gdzie ocaleć miał zaledwie jeden szwedzki rajtar, nie zdobyto żadnego sztandaru. Czy tylko mi wydaje się to podejrzaną luką w relacji? Także kwestia insi na placu legli- zwycięscy Litwini nie mieli czasu policzyć zabitych przeciwników? Mieli wszak wielu jeńców, wiedzieli o rzekomym pojedynczym uciekinierze z bitwy (czyżby od szwedzkich jeńców z kolejnych działań podjazdowych?) – nikt więc nie zadał sobie trudu by policzyć ilu szwedzkich żołnierzy zginęło? Być może nie byłaby to tak pokaźna liczba by się nią chwalić... A co z kwestią strat samej husarii, wszak dobrze ci rajtarowie stawili, trudno uwierzyć, że walka nie kosztowała życia żadnego spośród husarzy (czy to towarzyszy czy pocztowych), brak wzmianki o rannych Litwinach czy też utraconych koniach. Jak dla mnie mamy tu do czynienia z pięknie upichconym propagandowym przekazem jak to dzielnie hetman wroga pokonał, niestety jest on zbyt jednostronnie ukazany, by być do końca wiarygodnym. Mam nadzieję, że uda się kiedyś dotrzeć do większej ilości materiałów dotyczących tego starcia, które rzuciłyby nowe światło na ową niezwykle interesującą potyczkę. 

5 komentarzy:

  1. Tekst niezwykle ciekawy, traktujący o bardzo słabo znanym epizodzie, jakich wiele w owym wieku wojen się wydarzyło. Mnie zastanowiła jednak inna rzecz.
    "...niemal do desperacyi poruszony gotował się, i przy kompanii Gustawowej, od której tylko trzydzieści koni w obozie zostało było, i z różnych chorągwi co najprzedniejszego rajtara za dozwoleniem Gustawowym wybrawszy,..."
    Przyznam szczerze jest to tyleż dziwne co niejasne. Kluczowe znaczenie miałoby tu słowo 'tylko'. Wygląda mi na to że te trzydzieści koni zostało w obozie a reszta wsparta innymi rajtarami ruszyła w podjazd. Wtedy uzyskalibyśmy interpretację w której siły Livfana były słabsze tylko o 30 ludzi(chorzy żołnierze/konie w złym stanie). Reszta wsparta wyborem rajtarii stanowiła dużą siłę, a mimo to husaria potrafiła ich tak zmiażdżyć że "tylko jeden świadek klęski" pozostał.;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, ciekawa interpretacja Arturze, o tym nie pomyślałem. Zgodnie z taką wersją faktycznie Livfana poszłaby na podjazd w 79 ludzi + posiłki z przynajmniej jednej innej kompanii. Nie wiemy też ilu ludzi miałyby dwie chorągwie husarskie - kto wie, może starcie przebiegało w proporcji sił 1:1?

    OdpowiedzUsuń
  3. czolem,
    jak zawsze 'pikne' napisany artykulis :)
    A ja mam jedno skromne pytanie o tego husarza na gorze - kto go rysowal i kiedy? Bo na prace imci Gembarzewskiego nie wyglada?

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki Dario, ot taki tam krótki tekst o zagadnieniu które mnie zawsze interesowało.
    Rysunek jest autorstwa K. Linder, który rysował żołnierzy z różnych epok - jego rysunki ukazywały się kiedyś w 'Żołnierzy Polskim'

    OdpowiedzUsuń
  5. Rysunek husarza pochodzi z książki K.Lindera, Dawne Wojsko Polskie w ilustracji, Warszawa 1955.Jest jak się można domyśleć inspirowany kopią z dzieła A.van Boot ;-)

    OdpowiedzUsuń