czwartek, 15 września 2011

Zesłał potem na nich wszystkich najrozmaitsze nieszczęścia...

Nasz dobry znajomy Silahdar Mehmed aga z Fyndykly, jak zwykle przy pomocy Zygmunta Abrahamowicza i jego wspaniałego tłumaczenia, opisze nam tym razem zdobycie  przez wojska tureckie 8 lipca 1683 roku zamku Magyarovar. W jego relacji znajdziemy też charakterystyczny przykład niefrasobliwości Turków, którzy puścili z dymem te zapasy których nie zdołali zabrać ze sobą. Jak się już niedługo miało okazać przy okazji oblężenia Wiednia, zapasów tych będzie tam oblegającym rozpaczliwie brakować…
Bejlerbej dijarbekłrski wezyr Kara Mehmed pasza, wysłany [poprzednio] na forpocztę, wespół z dodanymi mu łowcami nieprzyjaciół — mirimiranami — zdobył szturmem warowny zamek zwany Óvar, położony na brzegu Dunaju na prawo od drogi, a większy nawet i mocniejszy niż zamek Tjvar. Siedzący w nim giaurzy zostali tedy zabici albo wzięci w jasyr, zaś ich dobytek oraz zapasy prowiantu — złupione i zagrabione. Pszenicy, mąki i jęczmienia było tam tyle, że nie da się tego opowiedzieć. Z jednego spichrza, takiego jak nie przymierzając spichlerz w Belgradzie, tysiące muzułmańskich gazich nabrały sobie mąki i byłoby jej starczyło dla całego wojska, ale nie dbając o nią — zostawiono ją na miejscu. Na jasyr i rzeczy też zresztą nikt nawet nie spojrzał. A tymczasem gdyby ktokolwiek, kto by miał pieczę nad owymi bogactwami, był się dobrze zastanowił nad tym i zabrał przynajmniej resztki tego wszystkiego, byłoby się potem nie cierpiało plagi drożyzny i głodu. Ludzie, nieświadomi wartości owych wspaniałych dóbr, połowę ich spalili, a drugą połowę zdeptali nogami. Panu Stwórcy Najwyższemu, Stworzycielowi świata i Żywicielowi potomków Adama, nie spodobała się taka niewdzięczność za okazane im łaski, więc zesłał potem na nich wszystkich najrozmaitsze nieszczęścia...
Zamek ten napawa ludzi zdumieniem. Jest tam bez liku różnych budowli z marmuru, a dzięki bezprzykładnej warowności tej potężnej fortecy mnóstwo giaurów mogło tam bezpiecznie trzymać wszelki swój dobytek i żywność.
Dobrą wiadomość o tym, że ów zamek, na którego zdobycie — licząc wedle zwyczajnego biegu takich spraw — nawet dwudziestu dni bojów i walk byłoby za mało, dzięki łasce Ałłaha Najwyższego w jednej chwili został zdobyty przez muzułmanów i przypadł im w udziale, a gdy po jego czterech stronach założono miny, został zrównany z ziemią — przywiózł karakułak Mehmed aga. [Wielki serdar] rozkazał przyodziać go w chylat, a wezyrowi Mehmedowi paszy [w nagrodę] za jego wyczyn posłał kryte złotogłowiem futro z soboli. Przed namiot serdara przyniesiono też czterdzieści głów z owego zamku i przyprowadzono dziesięciu języków, których potem ścięto.
Natomiast nureddin sułtan, który w pewnym taborze w pobliżu Wiednia sprawił giaurom rzeź i zmusił ich do ucieczki, przysłał haftowany złotem sztandar, dziesięć głów i ośmiu języków. W ślad za tym również chan jegomość przysłał sześciu języków z tego samego taboru. Ludzi, którzy ich przyprowadzili, odziano w chylaty i nagrodzono podarkami, a języków zgładzono szablą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz