środa, 7 grudnia 2011

Jednych postrzelano, drudzy wymarli...

Trzydniowa bitwa ochmatowska (29 stycznia  - 1 lutego 1655 roku) to jedno z najkrwawszych starć z udziałem armii koronnej  w XVII wieku. Połączone siły polsko-tatarskie walczyły tu przeciw koalicji kozacko-moskiewskiej. Oddziały koronne poniosły ogromne straty w czasie szturmów na tabor kozacki, o którym Stefan Czarniecki, dowodzący pułkiem JKM, miał powiedzieć, że był tak mocny i ognisty, jako jaki Malbork. Krwawe żniwo zebrały także trudne warunki pogodowe  i problemy logistyczne. Siarczyste mrozy a także brak żywności i wody były odpowiedzialne za śmierć wielu żołnierzy. Zobaczmy jak o tych stratach pisali uczestnicy walk.
Stefan Czarniecki ubolewał nad stratami dowodzonego przez siebie pułku jazdy, a także regimentu dragonii. Gdzie zginęło z pułku mego więcej [niż] sta Towarzystwa, Rotmistrz Grodzicki on to Chęciński, koni ze trzystą, Dragonów moich bardzo wiele. Regiment dragonii miał mieć 25 zabitych i 47 rannych.
Zdzisław Zamoyski rysuje nam obraz strat piechoty: Jednych postrzelano, drudzy wymarli, trzeci wymrożeni, a czwarci pouciekali. Ledwiebyśmy wyrachowali dwanaście set piechoty do bitwy. Officyerów też nie mało zginęło i naszych Rotmistrzów i Poruczników, i Towarzystwa, ale przy takiej igraszce tak być musi [sic!].
Wespazjan Kochowski z kolei tak opisuje straty: [Jakub] Łabęcki, Grodecki, [Jan] Siemaszko, Wierzchliński rotmistrze i czterech poruczników, 13 chorążych i oprócz tego Poradowski i Spereg, porucznicy husarscy jeden margrabiego Myszkowskiego, drugi biskupa krakowskiego i z towarzystwa przeszło 200 poległo, oprócz pocztowych tudzież pieszych. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz