piątek, 30 listopada 2012

Szablą, koniem i rajtarem

Niezwykle miło mi poinformować, że w najnowszym numerze magazynu 'Szabla i Koń' (już 7 grudnia w Empikach) ukaże się mój artykuł 'Zbrojno i z trojgiem strzelby', w którym piszę to i owo o rajtarii w służbie Rzplitej w okresie 1600-1635. Artykuł będzie ozdobiony dużą ilością zdjęć ukazujących rekonstrukcję rajtarii z pierwszej połowy wieku - tu ogromne podziękowanie dla Jarka 'Igły' Domińskiego który użyczył wspaniałych fotek z sobą 'po rajtarsku' w roli głównej. Zapraszam do lektury!

czwartek, 29 listopada 2012

Woluntaryiskie chorągwie znosiemy



Oddziały wolontarskie działające na Litwie w czasie wojny 1654-1667 dawały się we znaki nie tylko nieprzyjaciołom, ale i lokalnej ludności, nic więc dziwnego że czasami ochotnicy owi bywali sojusznikiem nader problematycznym. Cała rzecz oparła się nawet o sejm w 1661 roku, który wydał odpowiednią konstytucję, zatytułowaną Woluntaryiskie chorągwie y nowo zaciągi W. X. L. Czytamy w niej:
Woluntaryiskie chorągwie, że miasto podpory y oppugnacyi nieprzyiaciołow W. X. Lit. ultimam Rzpltey przynoszą perniciem, penitus one znosiemy: y fidem Wielmożnych Hetmanów W. X. Lit. obstringimus, aby żadnych uniwersałów, tak na te chorągwie woluntaryiskie z Kancerayi swoiey nie wydawali, iako ludziom alienae nationis żadnych niepozwalali zaciagow i suplementow. Na co y My z Kancellaryi naszey, ludziom nieznaiomym y nie w tey oyczyznie urodzonym  żadnych listow przypowiednich wydawać nie będziemy. Inquantum by zaś ziawiły się takowe listy, lub uniwersały po tey konstytucyi, nullitati subiacere maią.
Oczywiście jednostki ochotników wciąż istniały, bardzo aktywne były zwłaszcza nad Dźwiną. Zaciągano wciąż nowe jednostki, powiększano także istniejące – jak wiele z poprzednich konstytucji i ta okazała się martwą literą prawa. Nic zresztą dziwnego, w obliczu konfederacji żołnierza zaciężnego ochotnicy stanowili całkiem pokaźną siłę, niezwykle przydatną w czasie ‘wojny szarpanej’, a przy okazji niepobierającą żołdu.

Gruby i niezwyczajny Rusin albo Mazur



6 marca 1673 roku Jan Sobieski, hetman wielki koronny i marszałek koronny, przedstawił projekt armii którą miałaby wystawić Korona przeciw Turcji. Zakładał zaciągnięcie aż 60 000 regularnego żołnierza, a jako że przeciwnikiem mieli być Turcy, proponował by połowa armii składała się z jazdy. Wśród 30 000 kawalerzystów husarzów przynajmniej 6000, a imby mogło być najwięcej, tym by lepiej było. Kolejne 3000 (podzielone na 30 chorągwi) miała stanowić lekka jazda. Reszta, czyli 21 000, to jazda pancerna, wszystkie jednak Pancerne [chorągwie] mają być z dzidami; dlaczego koniecznie im potrzeba podwyższyć cokolwiek żołdu. Niestety hetman był przeciwny wystawieniu mojej ulubionej formacji – na Rajtarów nie pozwalamy. Druga połowa proponowanej armii to piechota – 6000 dragonii i 24 000 piechurów (niemieckiej). Do tego Sobieski chciał wystawić 80 dział, a także odpowiedni korpus inżynieryjny potrzebny gdy Kamieniec odbierać potrzeba.
Hetman proponował uzupełnienie już istniejących chorągwi i regimentów, co w prosty sposób powiększyłoby liczebność armii. Zwłaszcza w przypadku pozostających na stanie regimentów, które miały niskie stany liczebne (były de facto jednostkami kadrowymi) tylko po półtrzecia albo po trzysta, procedura taka miała być w miarę prosta. Regimenty miały być nie tylko duplikowane, ale tryplikowane. W ten sposób stare wojsko miałoby osiągnąć stan 30 000 ludzi.
Ważną rolę w formowaniu armii miały odegrać zaciągi wojewódzkie. Tutaj znajdujemy niezwykle ciekawą sugestię hetmana: to bym jednak rozumiał, aby te Województwa, które są oddalone od Śląskich, Pomorskich i Pruskich granic, nie zaciągały piechot; bo gdzieżby to podobna w tak krótkim czasie z grubego i niezwyczajnego Rusina albo Mazura uczynić Niemca, a daleko bardziej dobrego i ćwiczonego żołnierza; gdyż te wszystkie piechoty życzę, aby manierą Niemiecką, nie Węgierską, był zaciągnione. 
Co ciekawe sejm przyjął projekt Sobieskiego i chociaż w części udało się go zrealizować. Armia komputowa została powiększona (tak przez zwiększanie istniejących jednostek jak i tworzenie nowych) z nieco ponad 16 000 starego wojska do 33 337 koni i porcji. Nie udało się jednak wystawić proponowanych przez hetmana 30 000 w wyprawach dymowych. Prof. Jan Wimmer ocenia że udało się wystawić ok. 10 000 ludzi w wyprawach dymowych. Jazda wystawiona była na sposób kozacki, acz z dzidami, piechota dymowa moderowana była na sposób niemiecki i części z niej użyto do zwiększenia (suplementowania) regimentów regularnych. Do tego możemy doliczyć ok. 1000 piechoty wybranieckiej, przeznaczonej do służby inżynieryjnej. 

wtorek, 27 listopada 2012

Pan Jan, niedźwiedzica (z dziatkami) i pijana czeladź



Niebezpiecznie bywało w Rzplitej, oj niebezpiecznie – nawet w czasie pokoju… Czasami obuszki szły w ruch, czasem pistolety i rusznice, a i zwierz dziki mógł na człeka z kniei wypaść. Bardzo ciekawą historię opisał mój ulubiony pamiętnikarz Jan Władysław Poczobut Odlanicki. W czerwcu 1683 roku wracał on sobie do domu z kościoła gdy nagle zastąpiła mi niedźwiedzica z wielkim impetem drogę, mając przy sobie piastuna, a ja syna mego Adama i siostrzana, Pana Wiktora Szykiera, z którą musiałem się aperito spotkać, mając młode dziatki w assystencyi sobie, bo czeladź pijana wszystka pozostała w zadzie. Jakoż gdym ją okurzył, niemal w bok włożywszy, strąciłem ją z impetu do mnie przypadającej, że i piastuna przed sobą mającego musiała odbiedz, na któregom gdym goniąc koniem nastąpił na łapę, wszak i ryk wielki uczynił, a wtem koń mój uląkszy się, w bok sunął, żem musiał spaść z konia. W tym czeladź nadbiegła, już nic nie radzili i piastunowi, bo się w gęstwinę wbił; i takeśmy bez obłowu dobrze zdrowi tę gonitwę skończyli.
Ciekawy dzionek, ciekawe kto bardziej się przestraszył w tym spotkaniu?

poniedziałek, 26 listopada 2012

Po kuglarsku zwinne wojsko bezbożnych giaurów



Hadży Mehmed Senai przedstawił nam w swojej kronice [dzięki Marku!] niezwykle ciekawe spojrzenie na Krym i politykę chana Islama Gereja III. Możemy też u niego znaleźć i interesujące informacje na temat przeciwników – Polaków – jak i kozackich sojuszników. Wpadła mi w oko wzmianka o armii polskiej pod Korsuniem, zobaczmy więc jak też Senai przedstawił siły niewiernych z którymi przyszło walczyć dzielnym ordyńcom:

Dwadzieścia cztery tysiące[1] wybornego i celnego, doskonałego, dobrze uzbrojonego, igrającego ogniem i rażącego ze strzelb, biegle władającego szablą i po kuglarsku zwinnego wojska bezbożnych giaurów, czyli szatanów, podobnie jak wojska ich słynnych i znakomitych hetmanów: Kalinowskiego[2], Sieniawskiego[3], Odrzywolskiego[4], Bałabana[5], Sapiehy[6] i komisarza[7], z których każdy, niby król jaki, posiada po trzy – cztery setki jazdy i po dwieście świetnych zamków, rządki ogromnym krajem jako majętnością rodową oraz ma skarb i wojsko, oprócz tych zaś wojsko podobnych do nich innych znakomitych bezbożników i samolubnych pyszałków, czyli szatanów przeklętych, w wielkim zarozumialstwie i pysze swojej, nie ujrzawszy na oczy [nawet] tych wojsk muzułmańskich, które stanowiły forpoczt wojsk jegomości najszczęśliwszego władcy naszego czasu, a rokując sobie zwycięstwo – ośmieliło się i odważyło na stawienie czoła i walkę.




[1] Liczba znacznie przesadzona, chyba że policzono +\- 5000 obecnych żołnierzy wraz  z czeladzią, końmi i wozami…
[2] Marcin Kalinowski, hetman polny koronny
[3] Adam Hieronim Sieniawski, starosta lwowski
[4] Jan Odrzywolski, kasztelan czernihowski
[5] Jerzy Bałaban
[6] Jan Sapieha
[7] Jacek Szemberg, komisarz wojska zaporoskiego

sobota, 24 listopada 2012

Maurycy Saski ma pomysł - peruka i hełm



Książę Maurycy Saski podyktował swoje słynne Mes Rêveries pod wpływem gorączki (jak sam twierdził) lub, jak określił pewien historyk, pod wpływem opium. Podczytywałem sobie pewne fragmenty tego uroczego dzieła i wpadł mi w oko ciekawy akapit o włosach i żołnierskich nakryciach głowy. Zobaczmy co też miał do powiedzenia słynny generał – w dosyć luźnym tłumaczeniu własnym z angielskiego przekładu:
W czasie kampanii włosy to tylko ohydna [i brudna] ozdoba żołnierza, a gdy nastaje deszczowa pogoda, żołnierska głowa praktycznie nie bywa sucha (…) Kapelusz szybko traci swój kształt, nie ochrania przed deszczem i nie przydaje się w czasie kampanii, natomiast szybko się zużywa; jeżeli zaś człek, ulegając zmęczeniu, położy się, [kapelusz] spada mu z głowy, w ten sposób śpiący jest odkryty i narażony na [opadającą] rosę czy niepogodę [i] następnego dnia ma [już] gorączkę.
Po tak nieprzyjemnym opisie następuje wywód jak książę by problem rozwiązał:
Żołnierz winien [według mojej opinii] nosić włosy [ścięte] krótko i mieć małą peruką – szarą lub czarną – wykonaną ze skóry hiszpańskiego jagnięca [w angielskiej wersji ‘Spanish lambskin’ więc może zbyt dosłownie to traktuję?] którą winien zakładać w czasie złej pogody. Taka peruka tak dobrze naśladuje prawdziwe włosy że praktycznie nie można poznać różnicy, dobrze dopasowuje się do [kształtu] głowy jeżeli tylko dobrze [jest wykonana], kosztu raptem ze dwa pensy, a wystarcza na całe życie. Jest też bardzo ciepła, chroni przez przeziębieniem i waporami, i dobrze wietrzy głowę. Miast kapelusza, sugeruję hełm wykonany na rzymską modłę, który wcale nie będzie cięższy [niż kapelusz], ochroni głowę przez cioem szabli i będzie wyglądał niezwykle ozdobnie.
Prawda że piękne? Tak mi się te opisy autorstwa Maurycego spodobały, że nasz kondotier dostanie własny cykl na podobne pomysły…