poniedziałek, 17 grudnia 2012

Tak to krwawe chrzciny były Angelusi



Imprezy rodzinne mogą czasami przerodzić się w bardzo nieprzyjemne spotkanie. Przekonał się o tym Stanisław Zygmunt Druszkiewicz, kiedy to sprosił liczne towarzystwo na chrzciny swojej córki Angeli, 18 listopada 1663 roku. Wśród zaproszonych gości było min. kilku husarzy z chorągwi Aleksandra M. Lubomirskiego, koniuszego koronnego. Za kołnierz nie wylewano, więc w pewnym momencie…
Popiwszy się czeladź, zwadzili się w sieni potem i panowie do nich się wmieszali i niezwyczajnie siekli się, a w nocy jeden drugiego nie znając, jeno kto kogo mógł namacać. Brata mego wujecznego rodzonego, Pana Jerzego Proszczyckiego w rękę lewą szkodliwie zacięto nad kostką, w gębę i w kolano. Siostrzeńca mego, Pana Aleksandra Tołkacza, przed udo na wylot postrzelono. Pana Rybińskiego kuma mego w łeb zacięto. Czeladzi kilkanaście było posieczonych, byłoby było i więcej mięsa, kiedy by nie hamowano z multanem [w tym znaczeniu –z szablą]  nietrzeźwego gospodarza. Jednak i mnie się dostało, dopadłem pistoleta na kołku, na uhamowanie tego hałasu przez okno strzeliłem, rozerwał się pistolet i róg mnie obraził czoła. Tak to krwawe chrzciny były Angelusi.
Faktycznie, bardzo udana impreza, musieli ją jeszcze długo wspominać…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz