środa, 12 lutego 2014

Inflancka deprecha - bo i na piwo nie ma

Pogoda za oknem nieciekawa, to i wpis będzie dzisiaj niezbyt optymistyczny. Przeprowadzona w latach 1601-1602 kampania inflancka Jana Zamoyskiego nie przyniosła niestety wyzwolenia Inflant spod okupacji szwedzkiej. Operacje oblężnicze, prowadzone przez oddziały koronne, były czasochłonne i wiązały się z dużymi stratami w ludziach. Trudne warunki atmosferyczne, problemy z aprowizacją, a także z dostępem do czystej wody zabiły jednak o wiele więcej żołnierzy Zamoyskiego niż szwedzkie kule. Jak napisał do króla Zygmunta III Olbrach Łaski, wojewoda sieradzki: więcej ludzi ginie z biedy niż od miecza. Straty pogłębiała także dezercja: tak towarzystwo jak i luźna czeladź rozjeżdżali się spod chorągwi, uciekali także piechurzy – zwłaszcza z chorągwi wybranieckich. Problemy z terminową wypłatą żołdu także nie pomagały… Hetman tak oto przedstawił fatalny stan swojej armii (list do Zygmunta III, datowany na 4/2/1602):
Wojsko KJMci dla niedostatków strapione bardzo, chorych siła, żywności wielki niedostatek, choroby najwięcej dla niedostatków, bo chudzi pachołcy, odzieży, obuwia sprawić sobie nie mają za co i piw kupować i zdrowie zachowawszy wodę piją, która w tym kraju bardzo zła, że niepodobna gdzie gorszej być. Doświadczają tego, bo ja dla siebie każę przeważać do potraw, błota w niej wielka moc.

Nieciekawą więc sytuacją zastał Jan Karol Chodkiewicz, gdy we wrześniu 1602 roku Zygmunt III „zaszczycił go” powierzeniem komendy nad wojskami w Inflantach. Ale o tym przy innej okazji…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz