środa, 26 listopada 2014

Dwóch husarzy, jeden pancerny, trzech kozaków i trzech pludraków

W listopadzie 1666 roku wojsko J.K.M. i Rzeczypospolitej tak polskiego jak i cudzoziemskiego zaciągu w czasie koła generalnego w obozie pod Kozlinem wydelegowało grupę posłów, która miała reprezentować armię koronną na sejmie walnym w Warszawie. Zadanie przed nimi było niezwykle ważne i trudne: upomnieć się o zaległy od wielu lat wojny żołd, a przy okazji wykazać przed bracią sejmową rozpaczliwy stan w jakim znaleźli się obrońcy ojczyzny. Otrzymali wielostronicową instrukcję, na kartach której wymieniono wielu zasłużonych weteranów, a na sejmie mieli się upomnieć o nadania i nagrody dla nich. Spójrzmy więc z jakich to żołnierzy składała się grupa posłów:

Autorament narodowy
- Jakub Potocki, pisarz polny koronny – w kompucie miał chorągiew kozacką (pancerną)[1], chorągiew tatarską i regiment dragonii[2]
- Gabriel Slinicki, łowczy lwowski-  porucznik[3] chorągwi husarskiej Stanisława Potockiego, hetmana wielkiego koronnego
- Michał Kozubski, starosta lityński – porucznik chorągwi pancernej[4] Jego Królewskiej Mości
- Andrzej Modrzejewski, podczaszy sieradzki – w kompucie miał chorągiew kozacką[5]
- Remigian Strzałkowski, łowczy chełmski – pułkownik JKM, w kompucie miał chorągiew kozacką[6]
- Jan Krzewski, skarbnik łukowski – towarzysz chorągwi husarskiej Jana Sobieskiego, marszałka wielkiego koronnego i hetmana polnego koronnego

Autorament cudzoziemski:
- Jan Berens – oberszterlejtnant  regimentu dragonii[7] wojewody ruskiego Stanisława Jabłonowskiego
- Wojciech Wojarowski - oberszterlejtnant  regimentu piechoty cudzoziemskiej Wojciecha Donnemarka
- Gabriel Zaklika (Zaklik?) – major regimentu dragonii Jana Sobieskiego, marszałka wielkiego koronnego i hetmana polnego koronnego

Ze zrozumiałych względów przewagę ma tu autorament narodowy – 6 z 9 posłów. Dwóch z nich to husarze (porucznik i towarzysz – zapewne zasłużony), trzej to rotmistrze jazdy kozackiej (z tego Jakub Potocki miał w kompucie jeszcze dwie jednostki, należał też do ‘sztabu’ armii, jako pisarz polny), ostatni to porucznik królewskiej chorągwi pancernej. Oficerowie autoramentu cudzoziemskiego to zastępy nominalnych dowódców trzech regimentów, de facto dowodzący jednostkami w czasie kampanii. Reprezentacja więc to znakomita, w jej skład wchodzili doświadczeni oficerowie, znani i szanowani w armii. Niedługo postaram się podać kilka fragmentów z instrukcji, w którą zostali wyposażeni posłowie, można tam znaleźć kilka ciekawych informacji.



[1] Dowodzoną przez porucznika Jana Uhernickiego.
[2] Początkowo skwadron, potem rozwinięty do regimentu. Był to oddział powstały po zwinięciu w marcu 1665 roku słynnego regimentu dragonii Stefana Czarnieckiego, wojewody ruskiego, który rozbito na dwa skwadrony (Potockiego i Stefana Czarnieckiego, starosty kaniewskiego). Jednostką Potockiego dowodził nawet dawny oberszterlejtnant wojewody ruskiego, Jan Tedtwin.
[3] Od 1661 roku.
[4] Była to jedna z dwóch chorągwi tego typu, jakie król miał w kompucie koronnym.
[5] Dawna chorągiew wołoska Bazylego Hohoła, potem Modrzejewskiego, w 1663 przekształcona na kozacką.
[6] Dowodzoną przez porucznika Stanisława Kulińskiego.
[7] Tak w przedruku, ale to chyba błąd, bo Stanisław Jabłonowski miał w kompucie regiment piechoty cudzoziemskiej, a nie dragonii. 

wtorek, 25 listopada 2014

Tureccy aptekarze (z bliżej niesprecyzowaną bronią palną)

W 1560 roku jeden z tureckich dowódców ruszających na wyprawę przeciw przeciwko Persom postanowił wyposażyć oddział 200 sipahów w arkebuzy[1]. Takie techniczne  nowinki miały służyć zaskoczeniu wojsk perskich – żołnierze Safawidów obawiali się ponoć broni palnej. Szybko jednak zaczęły się kłopoty, o czym tak relacjonował w swojej korespondencji poseł Habsburgów na dworze sułtańskim, Ogier Ghiselin de Busbecq:
Uszli ledwie połowę drogi kiedy to zaczęła się objawiać nieużyteczność arkebuzów[2]. Każdego dnia jakieś części [broni] psuły się lub były gubione[3], a mało kto [spośród Turków] potrafił je naprawić. [Niedługo więc] większość arkebuzów[4] nie nadawała się do użytku, a żołnierze [narzekali], że lepiej byłoby nie zabierać [na wyprawę] tej broni. Była ona także obrazą dla poczucia czystości, z której słyną Turcy; [uzbrojonych w broń palną] widziano z dłońmi ubrudzonymi sadzą, pobrudzonymi strojami, a ich prochownice i torby zwisały tak niezdarnie, że stali się pośmiewiskiem swoich towarzyszy, którzy drwiąco nazywali ich aptekarzami.
Nic więc dziwnego, że broń palna nie wzbudziła zachwytu wśród tureckich kawalerzystów. Za to janczarzy nie mieli takich oporów jak ich konni towarzysze, najwyraźniej nie przeszkadzały im przezwiska...



[1] Angielskie tłumaczenie źródła mówi co prawda o muszkietach, wydaje się to jednak o tyle dziwne, że nie była przecież to broń kawalerii.
[2] Czy też muszkietów…
[3] Celowo?
[4] Lub muszkietów. 

piątek, 21 listopada 2014

Jak poszedł Żmudzin na wojnę... tak zaraz wrócił.


Szwedzki atak na Inflanty w 1621 roku zastał obrońców słabo przygotowanych do odparcia licznego wroga. Możliwości mobilizacyjne Litwinów znacznie ograniczyła wyprawa chocimska, na którą z hetmanem wielkim Chodkiewiczem pomaszerowało wiele chorągwi zaciągniętych na terenie Wielkiego Księstwa. Nic więc dziwnego, że zastanawiano się nawet nad skierowaniem przeciw Szwedom pospolitego ruszenia. Niestety, ‘materiał żołnierski’ pospoliciaków nie był najlepszy, o czym świadczy list kasztelana żmudzkiego Adama Talwosza do hetmana polnego Krzysztofa II Radziwiłła. Kasztelan tak oto opisał popis pospolitego ruszenia żmudzkiego pod Żagorami w październiku 1621 roku:
Komput popisu naszego WKsM posyłam, ale z tych, co się na błahych podjezdkach popisowali, z tych żadnej pociechy, owszem zawady się spodziewać i przyjdzie ich wybrakować, a raczej do domu odesławszy penę na nich włożyć, aby śmiechowiska z RP nie czynili, bo sam coby mogli ojczyźnie dobrze służyć, a znajomo są lada kogo, dziecka, co na szkapie siedzieć nie mogą.
Jako że pożytek z takich posiłków były znikomy, gros ziem litewskich uchwaliła wystawienie chorągwi powiatowych, które na okres trzech miesięcy miały wesprzeć litewską armię polową. Wspomniana powyżej Żmudź miała wystawić chorągiew husarii liczącą 129 koni i kozacką liczącą 106 koni. Husarią miał dowodzić Samuel Gesztort (Kęsztort), w kampanii zamiast niego dowodził jednak porucznik Borowski – oddział był też znacznie słabszy, bo liczył 80 koni. Chorągwią kozacką (zależnie od źródeł 70-100 koni) miał dowodzić Iwanowski, drugą chorągwią kozacką (suplementem poprzedniej?) miał dowodzić Golian, mający pod komendą kilkadziesiąt koni (jedna ze wzmianek mówi o 40). Chorągwie powiatowe okazały się jednak raczej kłopotliwym wsparciem, sprawiając w toku służby więcej kłopotów niż przynosząc pożytku. Bo najprzód żołnierstwo to było tumultuarie zebrane i po prostu brak było porządnego wojska; druga, w konie i rynsztunki nie wszyscy byli sposobni; trzecia, niesprawiedliwie pod chorągwiami poczty osadzali: gdzie tedy 1000 człeka liczono, tam ledwie 700 się znalazło.
Jeżeli jednak jesteśmy w temacie udziału Żmudzi w tym konflikcie, wypada wspomnieć że dwóch urzędników z tej ziemi przysłało hetmanowi swoje poczty prywatne:
- Adam Talwosz – 20 husarzy i 20 kozaków
- Jarosz Wołłowicz (starosta żmudzki) – silny poczet 43 husarzy.


środa, 19 listopada 2014

Terror Tartarorum - cz. III


Trzy lata temu (jak ten czas leci…) rozpocząłem cykl o słynnym pogromcy Tatarów, Bernardzie Pretwiczu. Cytowałem wtedy jego listy dotyczące wypraw z 1540 i 1541 roku, teraz chciałbym podać zapisek z kroniki Bielskiego, dotyczący tych samych wydarzeń. Jak widać starosta barski niezwykle skutecznie wcielał w życie starożytną zasadę „oko za oko” – ot, takie to były okrutne czasy na pograniczu.
W roku 1540, nic się u nas znacznego natenczas nie działo, tak że i drugiego roku, tylko co Tatarowie wtargnęli do Rusi miesiąca marca, wielko szkody około Winnice poczynili. Bernat Pretwic starosta barski, pamięci od nasz wszech Polaków godny, puścił się po nich z trochą Kozaków a Czeremiszów, przyszedł aż pod Oczaków, obaczył, ono ludzie one w okręty przedawać w niewolą posłano do Kafy[1], płakał patrząc na nie, mówiąć: Bych mógł, chętniebych was ratował, wszakoż się do tego znacznie pomścił, gdy tatarskie żony i dzieci posiekł, potopił, tak iż jako szczenięta na wodę uciekając tonęły, drugie Czeremiszowie strzelali na wodzie jako kaczki, plon ludzi i dobytki swoje nazad pobrał, i wiele dzieci i żon tatarskich; toż i na drugi rok[2] uczynił.
I tak pan Bernard „tańczył z Tatary” przez lata, to Kozacy o nim powiadają, że jako jeno zajechał na Podole, miał z pogany przez siedmdziesiąt bitew zawsze wygranych. Chyba żaden inny zagończyk nie zapisał się tak trwale w pamięci zarówno okolicznej ludności jak i Tatarów.  



[1] Kaffa (Teodozja) była znana z ogromnego rynku niewolników, to przez nią jasyr z terenów Polski trafiał potem np. do Turcji.
[2] Chodzi o wspomnianą przez samego Pretwicza wyprawę z 1541 roku. 

wtorek, 11 listopada 2014

Wierni to Tatarowie JKM - cz.IV


W końcu przeprowadzka (nareszcie na swoje…) zakończona, pora wrócić do blogowania. Trochę sobie od skrobania w tym internetowym kącie odpocząłem, w międzyczasie wpadło mi jednak w ręce kilka ciekawostek, które mogą Was zaprezentować.
Dzięki uprzejmości Bartka Grzanki (pozdrawiam!) zdobyłem wreszcie artykuł Piotra Borawskiego Tatarzy-ziemianie w dobrach Radziwiłłów (XVI-XVIII w.). Można tam znaleźć nieco informacji dotyczących uzbrojenia i wyposażenia jazdy tatarskiej na służbie książęcej. Niby drobiny, ale bardzo ciekawe.
Tatarzy-osadnicy w księstwie nieświeskim  mieli, według nadania z 1597 toku, służyć księciu z rozkazania naszego i na sejmy przy nas w osłonie naszej jechać. Mieli stanąć mając konie dobre i rynsztunek rycerski, za to na wypadek wojny książę miał im dawać barwę (czyli stroje) wydaną z arsenału nieświeskiego. Według przywileju z 1632 roku Tatarzy z księstwa nieświeckiego mieli stawać pod bronią wyposażeni w szablę, parę pistoletów i łuk. Jak widać ich wyposażenie odpowiadało jeździe lekkiej.
Tatarzy z majątków Michała Kazimierza i Bogusława Radziwiłłów w drugiej połowie XVII wieku zostali jednak wyposażeni lepiej: otrzymali bowiem z arsenałów misiurki i karwasze. W 1662 roku w testamencie Jarosza Achmatowicza, będącego lennikiem w księstwie birżańskim, znajdujemy wzmiankę o zapisaniu siostrzeńcowi konia gniadego (…) z siodłem i z parą pistoletów.
Najciekawsza wzmianka dotyczy Tatarów księcia Bogusława Radziwiłła z 1668 roku. Jako że chorągiew tatarska, rekrutowana z trzech osad, miała stanowić eskortę księcia w czasie elekcji, magnat zadbał o jej porządne wyposażenie. Oprócz wspomnianych już misiurek i karwaszy, Tatarzy mieli też otrzymać pomalowane dzidy (rohatyny?), wydano im także z zasobów cekhauzu słuckiego buńczuk, trąby i bębny. Jak widać ks. Bogusław chciał by oddział przyboczny dobrze zaprezentował się w Warszawie.