wtorek, 2 grudnia 2014

Pana Jana jeszcze więcej machania szabelką


Wspominałem kiedyś, jak to często pan Jan Poczobut Odlanicki pojedynkował się w czasie swojej służby wojskowej. 13 października 1671 roku chorągiew w której służył została zwinięta, jednak i ‘w cywilu’ pan Jan wciąż nie unikał pojedynków. Prześledźmy kilka przykładów:
- w styczniu 1672 roku Poczobut Odlanicki pokłócił się z panem Korsakiem. Krewcy szlachcice rzucili się do szabel, jednak powstrzymali ich pisarz grodzki wileński Dąbrowski i sędzia grodzki Chojecki. Korsak przysłał Poczobutowi czeladnika z wiadomością żebym jutro był gotowy na pojedynek wyniść, na co pan Jan miał zapytać tylko: czy pieszo czy na koniu? Noc jednak ostudziła gorące głowy litewskich szlachciców i do pojedynku nie doszło
- 25 września 1674 roku w czasie stypy swojej bratowej – Maryanny Siesickiej Poczobutowej – pan Jan pokłócił się z podkomorzym wileńskim Białłozorem. Podkomorzy miał zaatakować Poczobuta za jakąś zadawnioną krzywdę, na mój dobry afekt, mając dawny jakiś, jako widzę, renkor. Panowie rzucili się do szabel, ale zgromadzona szlachta zdołała ich powstrzymać. Po raz kolejny krewcy Litwini uspokoili się przez noc i rankiem wyperswadowano im ideę pojedynku
- 30 grudnia tegoż roku pan Jan gościł u siebie sędziego grodzkiego wiłkomierskiego, Mariana Wysockiego Hrehorowicza, który przybył ze stryjecznym swym, panem Konstantym Hrehowiczem. Poczobut miał upominać łagodnymi słowy młodego Hrehowicza, który miał obrazić sędziego. Słowa nie pomagały, więc pan Jan użył silniejszych argumentów, o co musiałem go ręką moją skonfudować. Panowie wybiegli na podwórze i imć Konstanty wyzwał Poczobuta na szable. Ten nie zastanawiał się zbyt długo, od pierwszego ścięcia szablę wyciąłem z garści, zadawszy mu rysę we łbie i w rękę. Ot, taka przyjemna końcówka roku…
- w maju 1675 roku w czasie chrzcin Antonego, syna pana Jana, doszło do poważnej awantury i bójki pomiędzy biesiadnikami i ich czeladzią. Poczobut następnego dnia wyjechał na pojedynek z panem Stanisławem Szemiotem, który już po pierwszym cięciu poprosił o zakończenie starcia

- w maju 1680 roku w czasie sejmu w Wilnie, pan Jan poczuł się obrażony na słowa rzucone w jego stronę przez Michała Ciechanowickiego, współdeputata na sejm. Wyzwał go więc na Święty Stefan, na pole, jednak do pojedynku nie doszło. Pan Michał przeprosił – dwa razy – za obraźliwe słowa i sprawa rozeszła się po kościach