niedziela, 1 lutego 2015

Wojny gwiezdne z półksiężycem w roli głównej...


Od czasu do czasu udaje mi się w źródłach z epoki znaleźć ciekawe zapiski dotyczące fenomenów pogodowych, dziwnych zwierząt czy zjawisk (prawie) nadprzyrodzonych. Czytając ostatnio Klimakter czwarty Roczników Polskich pióra Wespazjana Kochowskiego natknąłem się na przepiękną perełkę w tym typie. Rzecz działa się w 1671 roku, więc była potem – po wybuchu wojny z Turcją - jak znalazł dla proroków w typie „a nie mówiłem, że coś złego się stanie”. Oto co napisał pan Wespazjan:
Ale następujące zdarzenie, o którym ludzie wiarygodni z sąsiednich Węgier dali znać, z największą ciekawością przyjętym zostało przez ludzi łatwowiernych, a później uważano je za nieomylną przepowiednię niebios. Wieczorną porą w pobliżu miasta węgierskiego Potoku, na pogodnym, czystym niebie, gwiazdy w porządku swoim stanęły, jakoby w szyku gotowym do boju z przeciwnymi gwiazdami, które od wschodu nadciągały, by zgnębić gwiazdy na zachodzie jaśniejące. Dziwna to rzecz i cudowi podobna! Owe ognie niebieskie przy błyszczących światłach zodiaku, z nagła wzajemną zapaliwszy się odrazą, stanęły w szyku bojowym, gotowe do bitwy. Walczyły na otwartym polu sfery półksiężycowej, póki po zaciętej walce, wschodnie przemagające liczbą, zwycięstwa nie odniosły nad zachodnimi. Jednakże mniejsza gwiazda nadbiegłszy od zachodu czterema innymi okolna, na nowo rozpoczęła bój i stronę już zwycięską z placu spędziła. Ta to przeciwnych gwiazd walka, malowniczo przedstawiła postępy mocarstwa tureckiego w Europie, albo ludy przeciwko Turkom sprzymierzone liczbą gwiazd oznaczając, najkrwawsze wojny koniec w obrazie ukazała. Ja zaś, przystając na zdanie Kościoła, sądziłbym, że gwiazdy wskazują, ale nie wywołują, ni wydają, ruchu rodowi ludzkiemu przychylnego, ku przestrodze przyszłości, nie zaś jakby na wzór postępowania.
Jak widać wszystko było zapisane w gwiazdach…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz