czwartek, 28 maja 2015

Za pomocą brandy i szalonej odwagi


Dawno nie cytowałem wspomnień pułkownika de la Colonie z okresu wojny o sukcesję hiszpańską, pora to więc dzisiaj naprawić. Przeniesiemy się w czasie do września 1709 roku, na krwawe pole bitwy pod Malplaquet. Pułkownik opisze nam wspaniały atak piechoty sprzymierzonych na lewą flankę armii francusko-bawarskiej. Rzadko się spotyka taki przykład chwalenia przeciwnika, ale Francuz – mimo złośliwego przytyku o brandy – oddał hołd atakującym jego towarzyszy. Tłumaczenie (nie zawsze wierne) mojego autorstwa z wersji angielskiej.
Następnego dnia rano[1] bateria 30 dział [sprzymierzonych[2]] otworzyła ogień, jej nieprzerwane salwy dokonały wreszcie wyłomu w naszych fortyfikacjach [polowych] w lesie na lewej flance, a wtedy nadciągnęła kolumna  nieprzyjacielskiej piechoty. Maszerowała powoli, a o 7 rano doszła na wysokość baterii [sprzymierzonych] ostrzeliwującej nasze centrum. Jak tylko ta zwarta kolumna pokazała się przed nami, pośpiesznie podciągnęliśmy 14 dział, które ustawiono na froncie naszej brygady, tuż obok regimentu Gwardii Francuskiej. Ogień tej baterii był straszliwy, rzadko która kula chybiła celu. Nie mogłem nie zauważyć dowódcy [kolumny przeciwnika], który – chociaż zdał się być starszym człowiekiem – był jednakże niezwykle aktywny wydając rozkazy, także marsz przeciwnika nie ustał nawet na chwilę, [mimo że] kule armatnie spadały na nich bez wytchnienia, przechodząc przez zwarte szyki i masakrując całe szeregi na raz; jednak luki w kolumnie były prawie natychmiast łatane i kontynuowali swój marsz w naszą stronę, nie dając jednocześnie sygnału gdzie dokładnie uderzą. Nareszcie kolumna, zostawiając wielką baterię [sprzymierzonych] po swojej lewej stronie, zmieniał kierunek na prawo i rzuciła się w stronę lasu na naszej lewej flance, szturmując wyrwę w naszych fortyfikacjach. Wytrzymała ostrzał ustawionej tam naszej piechoty i nie zważając na duże straty wdarła się do lasu, zawdzięczając swój sukces w takiej samej mierze temu, że [żołnierze sprzymierzonych] byli spici brandy jak i swej szalonej odwadze.
Niewątpliwie brandy pomagała w takim starciu… Gwoli przypomnienia: pod Malplaquet miało zginąć lub odnieść rany 21 000 żołnierzy Marlborough i 11000 żołnierzy de Villarsa. Nic dziwnego, że na głowę tego pierwszego spadły w Anglii gromy za takie pyrrusowe zwycięstwo.  



[1] Czyli 11 września 1709 roku.
[2] Używam tego określenia dla oddziałów brytyjsko-holendersko-cesarsko-pruskich. 

wtorek, 26 maja 2015

Malarze znani i nieznani - cz. LXIV


Znów klimaty hiszpańskie, chociaż tym razem bitwa mniej udana. Pieter Adriaensz. Cluyt na obrazie namalowanym ok. 1580 roku ukazał nam oddziały hiszpańskiej Armii Flandrii oblegające Aalkmar. Trwające od 21 sierpnia do 8 października 1573 roku starcie zakończyło się sukcesem gezów[1]. Dowodzący Hiszpanami Fadrique Alvarez de Toledo y Enriquez de Guzman, 4-ty diuk Alby, diuk Huescar, markiz Corii[2] musiał się obejść smakiem i został zmuszony do zwinięcia oblężenia. Kilka  ujęć pędzla mistrza Pietera, ukazujących słynne Tercio w czasie tej operacji.
 Pośrodku ładnie widać hiszpańskiego muszkietera, po lewej Tercio czekające na rozkaz do ataku. 
 Kolejne Tercio, dobrze widać opancerzenie pikinierów. 
 Tu z kolei mamy ciekawe ujęcie na pełny przegląd żołnierzy hiszpańskich: opancerzeni oficerowie i podoficerowie, równie dobrze zabezpieczony chorąży, tylko dobosz raczej ma nieciekawie. Po prawej stronie widzimy tarczowników, a na pierwszym planie interesujący pan - bez uzbrojenia ochronnego, ale z bronią drzewcową, Zwracają też uwagę dwaj katoliccy mnisi, błogosławiący idących w bój Hiszpanów. 
A tu zapewne sam Don Fadrique, w asyście pieszych drabantów. W tle znów Tercio i wspaniały las pik - uwielbiam to na obrazach z epoki. 


Edit z lutego 2017 roku: wrzucam lepszej jakości zdjęcia...

































[1] Wspieranych przez najemną piechotę angielską i szkocką.
[2] Nie mogłem sobie darować…

poniedziałek, 25 maja 2015

La conquista de las islas Azores

W dzisiejszym wpisie królować będą hiszpańskie Tercio i hiszpańska flota, przyjrzymy się bowiem lądowaniu wojsk króla Filipa II na portugalskich Azorach w 1583 roku. Z opisem kampanii można się zapoznać chociażby tutaj, skupię się bowiem na przepięknym malunku (jego autor jest niestety anonimowy), który do dziś widnieje w Escorialu. Udało mi się wejść w posiadanie dobrej kopii tego malowidła, pozwolę więc sobie zamieścić kilka zdjęć. Widzimy tutaj kilka najważniejszych faz lądowania: desant osłaniany przez galery Alvaro de Bazana, osławione Tercio formujące szeregi na plaży a także fort Św. Katarzyny, którego działa ostrzeliwały lądujących Hiszpanów.
 Łodzie transportujące piechotę hiszpańską. 
 Kolejne zbliżenie na desant, na pierwszym planie jedna z galer osłania ogniem z dział lądującą piechotę. Po lewej pechowi Portugalczycy...
 Wiosłować, nie ociągać się!
 Ta łódź nie miała szczęścia, widać że wpadła pod ogień portugalskich żołnierzy i siedzący tu desant ponosi straty. 
 My strzelamy, wy wiosłujecie...
 I jeszcze raz.
 Prawdopodobnie flagowa galera samego admirała Alvaro de Bazan - okręt ten prowadził flotę hiszpańską, został przy tym uszkodzony przez ostrzał z portugalskich dział.

Raz jeszcze łodzie widoczne na lewej flance desantu.
Działa z fortu Św. Katarzy próbują powstrzymać atak Hiszpanów.
 Hiszpańskie Tercio sformowało szyki i maszeruje w głąb lądu. Dobrze widać niezwykle gęsty szyk tej formacji. 
 Kolejne Tercio, to nawet jeszcze liczebniejsze niż poprzednie.
 Oficerowie uzbrojeni w halabardy prowadzą Tercio do boju, 
 Arkebuzerzy z Tercio. 
 I kolejne zbliżenie na szyk Tercio. 
A tu ciekawostka, widzimy bowiem dwóch hiszpańskich (jak sądzę) kopijników.