poniedziałek, 29 czerwca 2015

Karol i baranie rogi konia


Dziś na blog zawita Karol V Habsburg, z Bożej łaski uświęcony i wybrany cesarz rzymski, po wieki August, król Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Kastylii... (i tak dalej... przez piętnaście linijek)... Salin, Trypolisu, Mechelen, etc. W sumie sam jego tytuł wystarczyłby za wpis, ale nawet jak na moje niskie ostatnio standardy blogowania to byłoby zbyt mało. Chciałbym więć pokazać przepiękną zbroję turniejową należącą do tego władcy, która wchodzi w skład kolekcji Real Armeria w Madrycie. Datowana na ok. 1520 rok, miała wyjść spod ręki mistrza Kolmana Helmschmida. Przyznam, że zawsze mi się ta zbroja podobała, a że wpadło mi w ręce kilka dobrej jakości zdjęć, warto ja zaprezentować.
Komplet w całej okazałości. 

Urocze baranie rogi - źródło nieustającej inspiracji dla autorów powieści, filmów i gier fantasy. 
Przykład wspaniałych zdobień: biblijna walka Daniela z Goliatem, oczywiście w strojach z początku XVI wieku.
A z drugiej strony XVI-wieczny Samson masakruje Filistynów. 
I jeszcze zbliżenie na lwią głowę. 

wtorek, 23 czerwca 2015

Sprawa rycerska - Moskwa


Dziś poczytamy jak to Marcin Bielski w Sprawie rycerskiej… opisał wojskowość moskiewską z połowy XVI wieku.  Wycinek to na tyle obszerny, że pozwolę sobie go skopiować, a nie przepisywać.  Ciekawy jest zwłaszcza fragment o uzbrojeniu: jak widać w XVII wieku, w przypadku jazdy bojarskiej, niewiele się zmieniło. Interesująca jest też wzmianka o jeżdżeniu bez ostróg obyczajem tatarskim, jak widać wpływy tatarskie na terenie Moskwy dotyczyły nawet jazdy konnej. Bielski wylicza także całkiem liczne pozytywne cechy moskiewskich wojaków, wystawiając im stosunkowo wysoką ocenę. 


poniedziałek, 22 czerwca 2015

IX Korpus Wielkiej Armii w 1812 [BW-N]


Trzecia z przygotowanych przeze mnie (nieoficjalnych oczywiście) rozpisek do system "Bogowe Wojny - Napoleon". Tym razem nie będzie to nowa armia, a jeden z korpusów Wielkiej Armii z 1812 roku. Dokładnie rzecz biorąc IX korpus, dowodzony przez marszałka Victora. Wybrałem go z prostego powodu: to niezwykle ciekawa mieszanka oddziałów francuskich, niemieckich i polskich; pozwala zarówno na ciekawe opcje modelarskie jak i w samej grze. Plik pdf z rozpiską można ściągnąć z Dropboxa.
Sam buduje sobie właśnie powoli siły tego korpus, jak zwykle Artur (pozdrawiam!) służy nieocenioną pomocą w kwestii doboru i malowania modeli. Malarz co prawda ze mnie fatalny, ale jak uda mi się wreszcie zmajstrować pierwszą dywizję to wrzucę nieco zdjęć na bloga.

środa, 17 czerwca 2015

Wojna bardzo północna

 

Jakoś trzeba się promować... Nakładem wydawnictwa The Historical Game Company, LLC, ukaże się na przełomie lata i jesieni dwutomowe Great Northern Compendium. Będzie tam można znaleźć szerokie spektrum artykułów: od opisów armii, przez wiele bitew z tego konfliktu, po biogramy dowódców. Aktualna lista autorów:

Karin Adahl
Dan H. Andersen
Ekaterina Andreeva
Jens Auer
Goran Bjorkman
Jens Kristian Boll
Michael Bregnsbo
Zbigniew Chmiel
Costel Coroban
Brian Davies
Nicholas Dorrell
Chris Flaherty
Karl-Erik Frandsen
Kjeld Hald Galster
Michael Glaeser
David Gudmundsson
Sergey Ivaniuk
Jussi Jalonen
Stephen L. Kling, Jr.
Urszula Kosinska
Helen Lashbrook
Einar Lyth
Orjan Martinsson
Boris V. Megorsky
Sergei Mekhnev
Alexey Melnov
 Bengt Nilsson
Łukasz Pabich
Michał Paradowski
Magnus Perlestam
Damian Płowy
Alexander Querengasser
Sergey Shamenkov
Sergey Shkvarov
Oskar Sjostrom
Gintautas Sliesoriunas
Stephen Summerfield
Ulf Sundberg
Grzegorz Szymborski
Vlad Velikanov
Katarzyna Wagner
 Marek Wagner
 Dariusz T. Wielec  

Widzimy tam sporo znajomych nazwisk, zapowiada się więc bardzo ciekawa pozycja książkowa. Miałem przyjemność napisać jeden z artykułów, zatytułowany Army once glorious and powerful… Organization and strength  of Polish and Lithuanian armies at the dawn of Great Northern War. Ameryki tam oczywiście nie odkrywam, ale temat może być interesujący dla Czytelników niemających dostępu do polskich materiałów. Na profilu FB wydawcy praktycznie codziennie pojawia się biogram kolejnego spośród autorów. Wstępne zainteresowanie ową pozycją można zgłosić na stronie wydawcy, zapisując się na newsletter. Nie wiem jeszcze jak to będzie wyglądało cenowo, na pewno informacja ta pojawi się za jakiś czas na stronie. 






wtorek, 16 czerwca 2015

Pacholęta, husarze, Tatarzy...


Drugi tysiączek wpisów zaczynamy od długiej (zarówno w marszu jak i w opisie) parady, będziemy bowiem świadkiem wjazdu Elżbiety Habsburżanki do Krakowa w maju 1543 roku. Opis bardzo długi, ale niezwykle interesujący, bo też kogo tam nie ma... Wersja to polskie tłumaczenie niemieckiego opisu, opublikowana w drugim tomie Biblioteki Warszawskiej w 1858 roku. Pozwalam sobie wrzucić kopie, bo Ezra (tj. mój pierworodny, z którym sobie siedzimy już od 6 rano) na pewno nie pozwoli mi na żmudne przepisywanie o tej porze. Zapraszam do lektury, bo też sporo tam ciekawych informacji o wyglądzie dworzan i wojaków w czasie tego wjazdu.









piątek, 12 czerwca 2015

Pierwszy tysiąc (oby nie ostatni?)


W marcu Roku Pańskiego 2010 zacząłem pisać niniejszy blog. Pięć lat później udało się dobić do 1000 wpisów (tak, to ten!) i ponad 550 000 odsłon bloga. Pisałem z różnym natężeniem, przez pierwsze trzy lata bardzo dużo i nie zawsze na temat, potem miałem dłuższą przerwę, potem kolejną... różnie się w życiu układa. Miło mi że wciąż chce się Wam czytać moją bazgraninę, że komentujecie na blogu, w mailach i na FB (ech ten rozwój medialny...). W międzyczasie udało mi się wydać książkę; dzięki serdeczności wspaniałych ludzi poznanych li i jedynie przez internet opublikować artykułu w języku polskim, rosyjskim, francuskim i (już niedługo) angielskim. Dzięki blogowaniu nawiązałem też wiele bardzo ciekawych kontaktów: z podobnymi do mnie hobbystami jak i z cenionymi i znanymi historykami (niektóre osoby pasują nawet do obydwu tych kategorii).
Plan na tysięczny wpis był ambitny, chciałem bowiem opublikować spory artykuł dotyczące mojej ukochanej formacji i ukochanego konfliktu zbrojnego. Niestety, na ambitnych planach - jak to często - się skończyło, bo awans zawodowy spowodował, że mam teraz znacznie mniej czasu na pisanie. No ale co się odwlecze to nie uciecze i artykuł o drago... (ups, napisałem za dużo), kiedyś tam się w końcu na blogu ukaże.
Póki co więc raz jeszcze dziękuję Wam za to, że tak długo ze mną wytrzymujecie, komentujecie, poprawiacie błędy i dzielicie się materiałami. Mam nadzieję, że jeszcze przez jakiś czas uda się to pisanie pociągnąć, czy dotrę do kolejnego tysiąca - trudno powiedzieć. Obiecuję przede wszystkim skupić się na kontynuacji kilku rozpoczętych wpisów cyklicznych, część z nich już od dawna czeka na ciąg dalszy. Szczegóły wkrótce...

środa, 10 czerwca 2015

I trzymajcie się tej nauki!


Różnie można motywować żołnierzy przed bitwą – historia zna szeroką gamę sposobów, od mszy polowej po podwójną porcję gorzałki. Bardzo ciekawą metodę przyjął turecki dowódca Ahmed Seidi pasza, dowodzący wojskami sułtańskim w bitwie pod  Szászfenés, która odbyła się 22 maja 1660 roku. Bitwa to w Polsce mało znana, acz szkoda: wszak to w niej śmiertelną ranę odniósł książę siedmiogrodzki Jerzy II Rakoczy. Na szczęście Marcin Sowa (pozdrawiam!) przygotował do OiM bardzo ciekawe zasady ostatniej kampanii księcia Jerzego II, znajdzie się tam też obszerny opis historyczny, dotyczący również bitwy pod Szászfenés. Nie wiem jeszcze w jakiej formie i kiedy praca Marcina ujrzy światło dzienne, na pewno jest jednak na co czekać. Wracamy jednak do Seidi paszy, który niecierpliwi się tuż przed czekającą go bitwą. Miron Costin tak oto opisał motywującą przemowę autorstwa Turka:

Seidi pasza zaś wysłał 2000 Munteńczyków i 1000 Mołdawian z lewej strony, oddział konnicy tureckiej na czele przed sobą, oddział konnicy z piechotą, ile było, i z armatami stanął zaraz za pierwszą konnicą. Skoro tak ustawiło się wojsko, wezwał wszystkich dowódców i dał naszym i munteńskim taki rozkaz: "Psy! Oto ja prowadzę was prosto przeciw giaurowi i nie z inną bronią, tylko z szablą. Jeśli ktoś z was chwyci czy to za łuk, czy to za inną broń, temu głowę utnę, a najpierw wam dowódcom; więc jak ja wyruszę i rozpocznę walkę, ażebyście wy minęli piechotę i uderzyli na wojsko nieprzyjaciela od tyłu. Skoro ich zmuszę do odwrotu, a wiem, że ich zmuszę do odwrotu, niech żaden z was nie ima się grabieży, niech nikt nie zakłada żadnych łachów, ani nie ugania się za wolnymi końmi, aby je zabrać, ale niech goni zaciskając nieprzyjaciela, gdyż w pogoni wasze strzelby są lepsze niż inne moje wojska. I trzymajcie się tej nauki, taki wam daję rozkaz. A niech nikt z was nie myśli, że nie pobiję nieprzyjaciela, boja wiem, że pobiję."


Jak widzimy metoda była to dosyć ostra, jednak zadziałała: armia siedmiogrodzka została pokonana, a sam książę zmarł 7 czerwca na skutek ran odniesionych w tym starciu. 

wtorek, 9 czerwca 2015

Mechaniczny muszkieter i spiżowa sikawka


Znalazłem bardzo ciekawy opis arsenału gdańskiego z 1635 roku, pióra Charlesa Ogiera. Wraz z francuskim posłem, hrabią D’Avaux, miał on 2 czerwca tegoż roku okazję zwiedzić wzniesiony w latach 1602-1605 cekhauz (arsenał), dzieło architekta Antoniego van Obbergena. Gdańscy mieszczanie nie szczędzili pieniędzy zarówno na swoją zbrojownię jak i jej zawartość, włącznie z mechanicznymi strażnikami:

Jest to solidna budowla o czterech podłużnych dachach przedzielonych długimi okapami. Wewnątrz, na parterze, w sali na kształt kwadratu sklepionego kolumnami, z których każda wyrobiona jest z jednego kamienia, stoją rzędem armaty odlane z żółtego i wypolerowanego spiżu, a przy każdej kule oraz inny niezbędny sprzęt. Są tam ślepe latarnie, skórzane wiadra do gaszenia pożarów. Jest też spiżowa rura, czyli sikawka, bardzo pożyteczne narzędzie, dzięki któremu można podczas gaszenia pożaru polewać wodą nawet wysoki budynek. Na wyższych piętrach widzieliśmy różnego rodzaju pancerze i broń. Jest tam niezliczona ilość małych strzelb, rusznic, muszkietów, szabli, tarcz, dzid, włóczni, obusiecznych berdyszy, a wszystko to w jak największym porządku. Są tam także figury zbrojnych jeźdźców i piechurów straszących osoby wchodzące groźnym wymachiwaniem mieczami. Poruszane są one za pomocą umieszczonych wewnątrz nich kółek, tak jak nasze zegary. Jest między nimi tak właśnie skonstruowany muszkieter, który niespodziewanie wypala ze swej broni. Wszystko tam jest zarówno dla pożytku, jak i  dla oczu sporządzone z największą dokładnością i schludnością. 

niedziela, 7 czerwca 2015

Z wizytą w muzeum - cz. XX


Z ogromnym smutkiem dowiedziałem się o śmierci dra Andrzeja Nieuważnego, wspaniałego historyka i specjalisty od epoki napoleońskiej. W czasie moich studiów na UMK nie miałem co prawda okazji uczestniczyć w prowadzonych przez Niego zajęcia, ale bardzo lubiłem Jego publikację i podziwiałem zawsze napoleońską pasję. Mam nadzieję p. Andrzeju, że w zaświatach Cesarz podarował Panu Legię Honorową zdjętą z własnej piersi...

***
Wypadałoby więc dzisiaj zamieścić coś dotyczącego epoki napoleońskiej właśnie. Jako że obchodzimy w tym roku 200-lecie bitwy pod Waterloo, najłatwiej będzie mi wrzucić coś związanego z tym właśnie wydarzeniem. W National Museum of Scotland otwarto właśnie mini-wystawę dotyczącą Waterloo, odwiedziliśmy ją dzisiaj wraz z rodziną. Niestety można tam podziwiać ledwie garść eksponatów, są one jednak bardzo interesujące. Dwa z nich pojawią się dziś na blogu, pozostałe pokażę przy innej okazji.
Historię Charlesa Ewarta i zdobycia przez niego cesarskiego orła 45 pułku piechoty liniowej zna pewnie każdy miłośnik epoki. Orzeł ten znajduje się w Royal Scots Dragoon Guards Museum w Edynburgu, z okazji rocznicy wypożyczono go jednak do National Museum. Stąd też okazja do sfotografowania go.


Drugi artefakt to nieco lżejsza liga. Przedstawiam pozłacaną cukiernicę z zastawy herbacianej, wykonanej dla cesarza Napoleona I w 1810 roku. W 1830 roku 10-ty diuk Hamilton, wielki miłośnik wszystkiego co cesarskie, kupił zestaw do swojej kolekcji, dzięki czemu możemy się dziś nim cieszyć w Szkocji. Niestety sposób w jaki wyeksponowano cukiernicę nie pozwala na lepsze zdjęcia, widać jednak dobrze cesarskie 'N' i orła na pokrywie. Łyżeczki też wyglądają uroczo...

sobota, 6 czerwca 2015

Morskie rozpiski księcia Kubusia


Elementem który zawsze niezwykle mnie bawił w wargamingu był (jest?) etap składania rozpiski. Kombinowanie jakie oddziały wybrać do bitwy, obowiązkowe nadawanie im nazw (niezależnie od tego czy chodzi o grę historyczną, fantasy czy s-f) i dobieranie odpowiednich dowódców: mogłem na to poświęcać długie godziny. Znalazłbym chyba pokrewną duszę w Jakubie Stuarcie, księciu Yorku (1633-1701), który do historii przeszedł jako Jakub II (król Anglii) i Jakub VII (król Szkocji).  W wieku trzech lat Kubuś został mianowany honorowe stanowisko dowódcy Royal Navy[1], a po Restauracji dynastii Stuartów objął faktyczne dowództwo floty angielskiej, walcząc na jej czele w dwóch kolejnych wojnach przeciw Holendrom.
Co to ma jednak wspólnego z wargamingowymi rozpiskami? Otóż ok. 1672 lub 1673 roku[2] książę Yorku wydał specjalną pisemno-rysunkową instrukcję dla swoich admirałów. Chciałbym ją dzisiaj zaprezentować na blogu, bo wygląda to niezwykle ciekawie. Jak zacznę pleść głupoty związane z terminologią to proszę mnie poprawić, generalnie dostaję choroby morskiej na sam widok okrętu, więc o pomyłkę nietrudno. Całość floty została tam podzielona na trzy ‘kolorowe’ eskadry: Niebieską[3], Czerwoną i Białą. Z kolei każda eskadra podzielona była na trzy mniejsze, dowodzone przez panów noszących rangi: admirał, viceadmirał (vice-admiral) i  rearadmiral[4]. Admirał dowodzący Czerwoną eskadrą był także dowódcą całego zgrupowania, jako admiral of the fleet. Tu dochodzimy do najciekawszego fragmentu owej ‘rozpiski’ – instrukcja nakazywała bowiem wpisać na karcie nazwy poszczególnych okrętów i pływać w tak wyznaczonym szyku[5]. Jeżeli więc jakiś okręt wypadał z szyku, admirał mógł spojrzeć na swoją pieczołowicie rozpisaną kartę i warknąć: Czemu Tiger nie płynie pomiędzy Glorious i Triumphant? Nie wątpię, że panowie mieli nielichą zabawę w takim wargamingu w skali 1:1, zwłaszcza pod holenderskim ostrzałem.





[1] Ranga zwała się po angielsku Lord High Admiral. Jako że zagadnienia związane z flotą to moja pięta achillesowa, nie będę nawet próbował szukać polskiego odpowiednika.
[2] Czyli w czasie trzeciej wojny angielsko-holenderskiej.
[3] Zapisaną jako Blew.
[4] Ma to jakiś polski odpowiednik?
[5] Chociaż to zapewne pozostało raczej tylko teorią i instrukcja była przede wszystkim używana jako lista okrętów. 

wtorek, 2 czerwca 2015

Wojna polsko-polska


 W związku z pewnymi zmianami dotyczącymi mojej pracy mam ostatnio znacznie mniej czasu na blogowanie, dziś wieczorem udało się jednak znaleźć chwilę żeby coś skrobnąć. Nie miałem jakiegoś specjalnego pomysłu na wpis, ale wtedy przypomniał mi się ciekawy zapisek z Pamiętników imć Paska, dotyczący Rokoszu Lubomirskiego. Nasz sławny pamiętnikarz w niezwykle interesujący sposób opisał bitwę pod Mątwami w 1666 roku, w typowy dla siebie sprytny sposób ratując skórę. Polecam wątek tej wojny polsko-polskiej wszystkim którym nie udało się jeszcze ochłonąć po niedawnych wyborach…
Była to ta potrzeba wielce in confuso[1]. W owym pomieszaniu, gdzie trudno było discernere[2] kto nieprzyjaciel i kogo uderzyć,  jeździli między sobą, a nie znali się; który którego napadł, to się wprzód pytali: „Ty z którego wojska?” – „Ty też z którego?” Jeżeli contrarii[3], to: „Bijmy się!” – „Jedź do dyjabła!” – „Jedź też ty do dwóch!” To sobie dawali pokój. A jeżeli znajomy na znajomego napadł, to się rozjechali, powitawszy. Bo było to, co jeden brat przy królu, a drugi przy Lubomirskim; ociem tam, syn tu; to nie wiedzieć, jako się było bić. Prawda, że oni mieli znaki, lewe ręce chustką wiązane, aleśmy tego nierychło postrzegli. Ja też, skoro poczęto bardzo golić[4], przewiązałem też sobie rękę nad łokciem i nie bardzo od nich stronię. Poznali mię z daleka: „A, nasz czy nie nasz?” Podniosę rękę z chustką i mówię: „Wasz”. Aż rzecze: „O, francie, nie nasz! Jedź sobie albo przedaj się do nas!. (…) To taka wojna zdradliwa, kiedy to tenże strój, taż moda. Bogdaj do tego w naszej Polszcze więcej nie przychodziło!




[1] (łac.) w zamieszaniu.
[2] (łac.) rozróżnić.
[3] (łac.) przeciwnicy.
[4] Tj. wojska Lubomirskiego zaczęły brać górę w starciu. Pasek walczył w wojskach królewskich.